Acausal Intrusion
„Seeping Evocation”
I, Voidhanger Records (2022)
Na to wydawnictwo ostrzyłem sobie zęby. Debiutancki krążek duetu z Acausal Intrusion zdrowo namieszał mi w głowie i byłem mocno ciekaw dokąd te dźwięki podążą tym razem. Do dziś zadaje sobie pytanie ile było w „Nulitas” przypadkowości, a ile wyrachowanej kalkulacji, bo tak opresyjne, osaczające i abstrakcyjne dzieła nie zdarzają się na co dzień. Myślę, że już pierwsza sesja z „Seeping Evocation” daje odpowiedź na wiele pytań, ale niestety nie każda z nich była by taka jak bym chciał. Czy są to przypadkowe dźwięki? Raczej nie. Słychać, że całość jest jakby bardziej ukierunkowana, tu i ówdzie czają się jakieś zmyślne riffy i motywy, wokół których budowane są kompozycje, które… no właśnie, tutaj zaczynają się schody. Pomimo bardziej zwartej formy i pewnej dozy fajnych pomysłów nie mogę się oprzeć wrażeniu, że jest tu spore bajoro muzycznych mielizn i bezcelowości. Rozbudowane kawałki czarują posępną aurą i niepokojącym klimatem dość skutecznie, ale jestem przekonany, że tą samą treść dałoby się zamknąć w formie 1/3 krótszej. Zdecydowanie za dużo tu plumkania, akustycznych pasaży, które mają ubarwiać podszyte niepokojem harmonie tu i ówdzie się przewijające. Za dużo też tu jałowego mielenia, które niby ma przełamywać raz po raz budowany klimat, a w efekcie często niweczy starannie budowane dzieło. Niemała w tym zasługa perkusisty, którego partie niejednokrotnie wydają się być odklejone od muzycznych realiów „Seeping Evocation”. Wniosek nasuwa się jeden – muzycy Acaual Intrusion pomimo ogromnej wyobraźni muzycznej nie są szczególnie dobrymi kompozytorami. I to też jest główną bolączką najnowszej propozycji Amerykanów – nie ma w sobie tego nieokiełznanego, brawurowego charakteru debiutu (nawet jeśli wiele w nim przypadkowości), ani nie jest tez w pełni przemyślanym, dopracowanym na tip top tworem zespołu, który zdążył już poukładać swoje klocki i wie jak i co chce grać. Ja tutaj słyszę półśrodki, zespół, który jest w połowie drogi do tego czym chciałby być. „Seeping Salvation” nie zaangażowało mnie na tyle mocno, żebym chciał do niego wracać, ale nie mogę odmówić temu wydawnictwu nastrojowości. Jeśli ktoś ceni Howls Of Ebb i nie przeszkadza mu, że poziom kompozycji jest wyraźnie słabszy ten śmiało może badać.
Harlequin
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz