sobota, 10 września 2022

Recenzja Besatt "Hail Lucifer"

 

Besatt

"Hail Lucifer" (re-issue)

Mara Productions 2022

Besatt jeszcze nie tak dawno kojarzył się głównie z różnego rodzaju heheszkami w Internetach, związanymi z liderem zespołu. Nie mi jednak oceniać, czy krążące pogłoski były prawdziwe, czy też nie, gdyż mam to w dupie, a i tak nie zmienią one faktu, że zespół wkład w historię polskiej sceny blackmetalowej na spory. Żeby daleko nie szukać, wystarczy sięgnąć po ukazującą się lada moment nakładem Mara Productions reedycję chyba najlepszego materiału Ślązaków, wydanego pierwotnie ponad dwie dekady temu. W zasadzie koło roku dwutysięcznego pierwotny boom na black metal już osłabł a zespoły zaczęły poszukiwać różnych, nie zawsze zgodnych z ideami gatunku ścieżek. Tych pozostających przy prawdziwej czarnej sztuce było zdecydowanie mniej. I do tego grona zaliczał się Besatt. Ich drugi krążek to esencja czerni w metalu i rozkładanie jej na czynniki pierwsze mija się z celem. Pomijając fakt, iż siedem (jeśli nie liczyć intro / outro) zawartych na "Hail Lucifer" kompozycji to surowizna w najczystszej postaci, to tekstowo i graficznie też nie ma opowieści o pięknie przyrody czy innych wiejskich klimatów. Jest Szatan. I jest on obecny także w muzyce. W pas kłania się scena skandynawska, z bzyczącymi gitarami i piwnicznym brzmieniem. Co istotne, owa piwnica, mimo iż zalatuje pleśnią, nie zakłóca odbioru tego materiału. Chłopaki dobrze wiedzieli jak wyprodukować album, by ten raził chłodem, ale był jednocześnie czytelny. Natomiast same utwory kipią bluźnierstwem i gniewem skierowanym w niebo. Nikt tu nowinek technicznych nie wprowadza a wszystko oparte jest o sprawdzone wzorce. Jednak aranżacyjny poziom tych nagrań to czyste zło, prawdziwy black metal. Taki, o którym niektórzy wówczas zapomnieli. I mimo upływu lat materiał ten dziś broni się znakomicie i może stanowić przykład bezkompromisowego podejścia do gatunku. Coś, co dodatkowo wyróżnia Besatt z tłumu to wokale. Jestem w stanie zaryzykować stwierdzenie, iż są to jedne z lepszych partii na krajowej scenie z tamtego okresu. Tak zdzierać gardło potrafią tylko nieliczni. Cieszy mnie zatem fakt, iż wspomniany label zdecydował się przypomnieć tą kartkę z podręcznika, dodatkowo wzbogaconą utworem bonusowym "Blasphemy". Jeśli ktoś nie zna "Hail Lucifer", to będąc fanem black metalu ma zasrany obowiązek nadrobić zaległości. Bo to jeden z ważniejszych filarów polskiej sceny z przełomu millenium.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz