Besatt
"Hail Lucifer" (re-issue)
Mara
Productions 2022
Besatt jeszcze nie tak dawno kojarzył się głównie z różnego
rodzaju heheszkami w Internetach, związanymi z liderem zespołu. Nie mi jednak oceniać,
czy krążące pogłoski były prawdziwe, czy też nie, gdyż mam to w dupie, a i tak
nie zmienią one faktu, że zespół wkład w historię polskiej sceny blackmetalowej
na spory. Żeby daleko nie szukać, wystarczy sięgnąć po ukazującą się lada
moment nakładem Mara Productions reedycję chyba najlepszego materiału Ślązaków,
wydanego pierwotnie ponad dwie dekady temu. W zasadzie koło roku dwutysięcznego
pierwotny boom na black metal już osłabł a zespoły zaczęły poszukiwać różnych,
nie zawsze zgodnych z ideami gatunku ścieżek. Tych pozostających przy
prawdziwej czarnej sztuce było zdecydowanie mniej. I do tego grona zaliczał się
Besatt. Ich drugi krążek to esencja czerni w metalu i rozkładanie jej na
czynniki pierwsze mija się z celem. Pomijając fakt, iż siedem (jeśli nie liczyć
intro / outro) zawartych na "Hail Lucifer" kompozycji to surowizna w
najczystszej postaci, to tekstowo i graficznie też nie ma opowieści o pięknie
przyrody czy innych wiejskich klimatów. Jest Szatan. I jest on obecny także w
muzyce. W pas kłania się scena skandynawska, z bzyczącymi gitarami i piwnicznym
brzmieniem. Co istotne, owa piwnica, mimo iż zalatuje pleśnią, nie zakłóca
odbioru tego materiału. Chłopaki dobrze wiedzieli jak wyprodukować album, by
ten raził chłodem, ale był jednocześnie czytelny. Natomiast same utwory kipią
bluźnierstwem i gniewem skierowanym w niebo. Nikt tu nowinek technicznych nie
wprowadza a wszystko oparte jest o sprawdzone wzorce. Jednak aranżacyjny poziom
tych nagrań to czyste zło, prawdziwy black metal. Taki, o którym niektórzy
wówczas zapomnieli. I mimo upływu lat materiał ten dziś broni się znakomicie i
może stanowić przykład bezkompromisowego podejścia do gatunku. Coś, co
dodatkowo wyróżnia Besatt z tłumu to wokale. Jestem w stanie zaryzykować
stwierdzenie, iż są to jedne z lepszych partii na krajowej scenie z tamtego
okresu. Tak zdzierać gardło potrafią tylko nieliczni. Cieszy mnie zatem fakt,
iż wspomniany label zdecydował się przypomnieć tą kartkę z podręcznika,
dodatkowo wzbogaconą utworem bonusowym "Blasphemy". Jeśli ktoś nie zna
"Hail Lucifer", to będąc fanem black metalu ma zasrany obowiązek
nadrobić zaległości. Bo to jeden z ważniejszych filarów polskiej sceny z
przełomu millenium.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz