poniedziałek, 26 września 2022

Recenzja LOST TRIBES OF THE MOON „Chapter II: Tales of Strife, Destiny, and Despair”

 

LOST TRIBES OF THE MOON

„Chapter II: Tales of Strife, Destiny, and Despair”

Independent 2022

O w pizdę palec, prawie 78 minut trwa ta płytka. Iście mordercza długość dla niezaprawionego w boju  słuchacza, no ale Doom Metal rządzi się swoimi prawami. Dwa najdłuższe wałki z tego krążka, czyli epopeje: „A Chapter from the Book of Blood” (21:22) i „Drawning od the Three…” (23:23) mogłyby w zasadzie spokojnie stworzyć samodzielny album, ale to już temat na inną rozmowę. Wracamy zatem na właściwe tory. Jak już na początku mimowolnie wspomniałem, drugi album Zaginionych Plemion Księżyca zawiera szeroko pojętą muzykę Doom Metalową. Poza wyraźnymi powiązaniami z klasyką gatunku spod znaku Black Sabbath, czy Saint Vitus zespół z pełną swobody sprawnością porusza się także po bardziej Prog-Rockowych rewirach, mogących kojarzyć się w pewien sposób choćby z twórczością Rush,czy też Deep Purple nie stroniąc od nieco bardziej luźnych struktur wypełnionych rozszerzonymi, instrumentalnymi wariacjami, czy segmentami żywych, przestrzennych syntezatorów. Napotkamy tu również mocne kontrasty, gdzie niemal akustyczne faktury dźwięków z mistycznym klimatem zderzają się z zagęszczonymi, tłustymi, przygniatającymi pasażamii szaleństwem wirujących solówek, by ostatecznie pogrążyć się w wolniejszym punkcie kulminacyjnym.Jak widzicie, mocno rozbudowana i czerpiąca z wielu wpływów to muzyka. Pomimo swego bogactwa jest ona jednak spójna i zwarta bez choćby chwili rozwarstwienia, a przede wszystkim jest ona zaskakująco naturalna i tworzy jakby kolejne rozdziały zapomnianej, okultystycznej księgi. Bardzo swobodnie płyną te dźwięki w przestrzeni i wyśmienicie się ich słucha, choć należy pamiętać, że przeznaczone są one zdecydowanym ruchem ręki dla zwolenników ciężkich, ale jednak klasycznych brzmień. Mimo że zgłębienie tego albumu pochłania dużo czasu, to jednak uważam, że warto to zrobić (i to najlepiej za jednym podejściem), gdyż kryje się w nim naprawdę cała masa różnorakich smaczków i ornamentów, które potrafią zrobić wrażenie. Można je bowiem przy każdym, kolejnym odsłuchu tej płyty odkrywać niemal na nowo i delektować się nimi na wiele różnych sposobów, w zależności od potrzeb. Na temat tej płyty można by pisać długo i namiętnie i zawsze znalazłoby się coś do dodania. Ja mój wywód zakończę tak. Jeżeli drogi czytelniku uwielbiasz pławić się w tradycyjnych dźwiękach z pogranicza Doom i Heavy Metalu zanurzonych w oparach Prog-Rocka, to „Chapter II…” jest płytą, przy której wielokrotnie osiągniesz prawdziwą rozkosz. Wiem, co mówię, sam tego doświadczyłem. Kawał zajebistej, ciężkiej, klasycznej muzy.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz