niedziela, 4 września 2022

Recenzja Skare „Skare”

 

Skare

„Skare”

Amor Fati 2022

Skare to kolejny enigmatyczny band, który we wrześniu zostanie wydany na winylu przez Amor Fati, a wersją kompaktową zajmie się Dark Adversary Productions. Tym razem jednak nie są to Belgowie, a „specjaliści” od blackmetalu, czyli Australijczycy. Ich debiut zawiera pięć utworów, które przez trzydzieści pięć minut, będą próbować przekonać słuchacza o tym, że muzycy z tamtego regionu, na czarnej sztuce się znają. W tym przypadku może i tak jest. Riffy płyną tutaj w szybkich i średnich tempach, niosąc ze sobą sporą dawkę melodii, a szkoda. Gdyby muzycy zrezygnowali ze śpiewności akordów to mogłoby być dużo lepiej, gdyż poza zasłaniającą wszystko melodyką, panowie szarpią za struny w całkiem ciekawy sposób, tworząc dość połamane i agresywne riffy, a na niezłym poziomie wokale podkreślają napastliwość kawałków. Niestety, żeby to wyłowić trzeba mocno się wysilić. Panowie z Australii skomponowali po prostu przyjemny dla ucha bleczur o niekiedy melancholijnym wydźwięku. Na ich nieszczęście takich płyt jest mnóstwo na rynku, zatem ich start wyżej chuja nie podskoczy. Zapewne utonie w oceanie jemu podobnych, aczkolwiek miłośników takiego „niby” black metalu jest sporo więc jacyś odbiorcy mogą się znaleźć. Duży plus należy się za pociągające brzmienie gitar, które jest twarde i skutecznie schładza temperaturę. Podobnie jest z klawiszami, gdyż momentami przypominają kościelne organy, co nadaje muzyce pewnej efektywności i zwraca na siebie uwagę. Cóż, ci co oczekują od tego typu rzępolenia mroku, niech sobie darują. Tym drugim polecam. Moim skromnym zdaniem Australia w starciu z sataniczną kreacją znowu poległa.

shub niggurath

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz