poniedziałek, 5 września 2022

Recenzja / A review of Sarcator „Alkahest”

 

- FOR ENGLISH SCROLL DOWN -


Sarcator

„Alkahest”

Black Lion Rec. 2022

Dwa lata zajęło młodym Szwedom nagranie następcy wyjątkowo udanego debiutu. Nie będę ukrywał, że na ten materiał czekałem bardzo niecierpliwie, licząc na kolejną dawkę konkretnego death / thrashu z północy. Mając bowiem na uwadze wiek chłopaków wchodzących w skład zespołu, można było liczyć, iż wewnętrzny bunt nie wygaśnie w nich jeszcze przez wiele lat. A że są utalentowani, to już udowodnili. Otwierający „Alkahest” utwór „Ascend” nie zwiastuje większych zmian stylistycznych i jest w prostej linii kontynuacją tego, co mogliśmy usłyszeć na „Sarcator”. Jednak już kolejny „Perdition’s Hand” mocno zaskakuje bardzo klasycznym, heavymetalowym feelingiem i wpadającą w ucho melodią. To, co się dzieje później, to kompletny odjazd, którego się za chuj nie spodziewałem. Kwartet z Trollhättan ewidentnie wyszedł z pudełka w zaskakujący sposób wplatając w swoją twórczość nie tylko wpływy oczywiste, ale też żeniąc swój death / thrash metal z heavy metalem, black metalem ale także elementami psychodelicznego rocka. Oczywiście nadal sporo na tym krążku masywnych, ciężkich riffów i fragmentów do pomachania łbem. Zostały jednak one tym razem bogato urozmaicone przez akustyczne fragmenty w oparach opium (choćby odjazdy w „Dreameater”), nastrojowe pasaże czy nawet wstawki w stylu quasi country. Z drugiej strony można natknąć się tu także na elementy wyjątkowo proste, niemal punkowe. Naprawdę sporo w tej muzyce drobnych niuansów i dodatków, jak choćby fragmenty śpiewane z transylwańskim akcentem czy krótki, jedynie z lekka zaakcentowany klawiszowy motyw albo pojawiający się znienacka nieokreślony dźwięk, niby niepozornych a jakże urozmaicających twórczość Szwedów. Wokalnie też nie mamy już jedynie szorstkiego śpiewu, choć ten nadal zdecydowanie przeważa, ale gdzieniegdzie pojawiły się też podkreślające atmosferę muzyki szepty. Przyznam, że zwłaszcza w środkowej części „Alkahest” aranże dość mocno kojarzą mi się z niektórymi nagraniami Tribulation, z tą olbrzymią różnicą, że Sarcator, w przeciwieństwie do swoich rodaków, nie przekroczyli tej cienkiej linii za którą więcej jest śmiechu i falbanek niż prawdziwego metalu. Natomiast sposób wplatania w swoje kompozycję rock’and’rollowego ducha może też przywoływać w pamięci fiński The Black League. A jeszcze żeby nie było za mało, zwłaszcza pod koniec płyty bardzo mocno uwypuklają się inspiracje płynące z Metallica z okresu „Master of Puppets” / …And Justice For All”. Na „Alkahest” tyle się dzieje, że nie wiem nawet ile razy moja szczęka huknęła o podłogę, a faktu, iż całość trwa niemal godzinę kompletnie nie zauważyłem. A co najważniejsze, wszystkie elementy doskonale się zazębiają, uzupełniają i tworzą bardzo spójny i logiczny obraz. Chłopaki jednak totalnie nam odpłynęli. Sarcofago? Kreator? Zapomnijcie. Ci kolesie nie poszli po najmniejszej linii oporu i sporo pokombinowali. To już zupełnie inny wymiar. Jest w nim co eksplorować, jest się czym zachwycać. I mam jedynie nadzieję, że na „trójce” Sarcator nie odjadą w żaboty i damskie fatałaszki, bo obecne oblicze zespołu bardzo mi się podoba.

- jesusatan

 

 

Sarcator

"Alkahest"

Black Lion Rec. 2022

 

It took two years for the young Swedes to record a follow-up to their exceptionally successful debut. I won't hide the fact that I was waiting for this material very impatiently, hoping for another dose of concrete death / thrash from the north. After all, given the age of the guys who make up the band, one could count on the fact that the inner rebellion in them would not expire for many more years. And that they are talented, they have already proven. The opening track "Alkahest" "Ascend" doesn't herald any major stylistic changes and is a straightforward continuation of what we could hear on "Sarcator." However, the very next "Perdition's Hand" strongly surprises with a very classic heavy metal feeling and a catchy melody. What happens next is a complete buzz that I didn't expect for the heck of it. The quartet from Trollhättan has clearly stepped out of the box in a surprising way, weaving not only obvious influences into their work, but also marrying their death / thrash metal with heavy metal, black metal but also elements of psychedelic rock. Of course, there are still a lot of massive, heavy riffs and headbanging passages on this album. However, this time they have been richly varied by acoustic fragments in an opium vapor (such as the buzz in "Dreameater"), atmospheric passages or even inserts in a quasi-country style. On the other hand, one can also come across extremely simple, almost punkish elements here. There are really a lot of little nuances and additions in this music, such as fragments sung with a Transylvanian accent or a short, only slightly accented keyboard motif or an unspecified sound appearing suddenly, seemingly inconspicuous but adding variety to the Swedes' work. Vocally, we no longer have only rough singing, although this still definitely prevails, but there are also whispers that emphasize the atmosphere of the music. I'll admit that, especially in the middle part of "Alkahest", the arrangements remind me quite strongly of some Tribulation recordings, with the huge difference that Sarcator, unlike their compatriots, did not cross that thin line behind which there are more laughs and frills than real metal. On the other hand, the way they weave a rock'and'roll spirit into their compositions may also bring to mind Finland's The Black League finest. And yet, not to be outdone, especially towards the end of the album, the inspirations flowing from Metallica from the "Master of Puppets" / ...And Justice For All" period are very strongly emphasized. There is so much going on on "Alkahest" that I don't even know how many times my jaw banged against the floor, and the fact that the whole thing lasts almost an hour I completely missed. And most importantly, all the elements perfectly interlock, complement each other and create a very coherent and logical picture. The guys, however, totally drifted away. Sarcofago? Kreator? Forget it. These guys did not follow the lowest line of resistance and messed around a lot. This is already a completely different dimension. There is something to explore in it, there is something to marvel at. And I only hope that on the third album Sarcator will not depart into jabots and women's fatigues, because I like the current face of the band very much.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz