SHAPE OF DESPAIR
„Return to the Void”
Season
of Mist 2022
Jedna
z ikon Funeral Doom Metalu, czyli Fińskie Shape of Despair powraca po siedmiu
długich latach izolacji z przepastnych czeluści zimowego, nordyckiego królestwa
i prezentuje nam swój nowy, piąty w dorobku krążek zatytułowany „Return to the
Void”. Konkretnie przetoczyła się po mnie ta płytka, trzeba przyznać, a w kilku
momentach zaburzyła nawet dosyć poważnie moje wewnętrzne poczucie psychicznego
komfortu, ale tak po całości mnie jednak w glebę nie wjebała. Stało się tak,
gdyż na tegorocznej produkcji Finów znaczna część gniotących potężnie,
pogrzebowych struktur ustąpiła miejsca, zawiesistym co prawda i hipnotyzującym
niezgorzej, ale jednak znacznie lżejszym w odbiorze Post-Metalowym fakturom
dźwiękowym. Cały czas jednak bardzo dużo tu soczystego, smolistego Funeral Doom
Metalowego grania opartego na wgniatających w glebę, masywnych bębnach,
przeciąganych, bitumicznych, mrocznych riffach, zimnym parapecie i upiornych,
ponurych, gardłowych growlach. Wyśmienitą robotę robią także na tej płycie
rozbudowane, melancholijne partie solowe malujące przed słuchaczem krajobrazy nieskończonego
smutku i rozpaczy. Często pełnią one także rolę swoistego spoiwa, wiążącego
transowe, bardziej melodyjne, eteryczne, Post-Rockowe/Post-Metalowe pasaże do
szpiku kości przesiąknięte grobowym zimnem z esencjonalnymi, miażdżącymi, majestatycznymi,
tradycyjnymi w wyrazie i treści, żałobnymi tonami. Ten album jest jak dla mnie
zdecydowanie zbyt falujący. Poszczególne walki (lub ich fragmenty), które po
prostu w chuj wgniatają mnie w podłoże przeplatane są ze wspomnianymi tu już
parokrotnie, powtarzającymi się niczym mantra, lżejszymi liniami
przyozdobionymi często damskimi wokalami, które co prawda beret potrafią
przeorać także niezgorzej, ale jednak wg mnie rozwadniają w dość znacznym
stopniu ten materiał i sprawiają, że nie wyprowadza on ostatecznego ciosu. Mimo
wszystko uważam jednak, że to naprawdę dobry album. Przygnębiających,
mizantropijnych, obezwładniających niemal wibracji tu od groma, jest
hipnotyczny, pogrzebowy trans, a i gęstego ołowiu o potwornej masie też sporo
tu znajdziemy. Myślę więc, że „Powrót Do Pustki” może spodobać się zarówno
fanom wczesnych dokonań Anathema, czy My Dying Bride, jak i miłośnikom
Skepticism, Thergothon, Evoken, Ahab, Ea, Doom:VS, czy Esoteric. Zdania jednak
nie zmienię, że ta płytka byłaby iście zabójcza, gdyby część występującego na
niej smutnego pitolenia zamienić w potworny ryk grobowej Bestii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz