poniedziałek, 12 września 2022

Recenzja MASAKRE „Morbid Extinction”

 

MASAKRE

„Morbid Extinction” (Ep)

Pulverised Records 2022

Indonezja kojarzy mi się od zawsze z Brutal Death Metalowym mieleniem. I w sumie nie ma się co dziwić tym skojarzeniom, gdyż zespołów preferujących ten gatunek jest tam na morgi i hektary. Raz na jakiś czas wpada mi jednak w łapy produkcja, która pokazuje, że w tamtym rejonie globu nie tylko bez opamiętania bestialsko wyrywają wnętrzności słodko przy tym bulgocząc. Takim właśnie materiałem, który ukazuje nieco inne (choć nie mniej brutalne), muzyczne oblicze tego kraju jest najnowsza Ep’ka kwartetu z Dżakarty zwąca się „Morbid Extinction”. Masakre, bo to o nich w tej chwili mowa, prezentują nam bowiem okrutną miksturę, w której chropowaty, ziarnisty, w pizdu agresywny Crust Punk z początku lat 80-tych łączy się w przerażającej harmonii z klasycznym, surowym Metalem Śmierci. Powstała w ten sposób hybryda sieje totalny rozpierdol i niszczy obiekty, ociekając przy tym wszelakim syfem i brudną intensywnością. Owa symbioza jest niczym ogromny wir okrucieństwa, w który zostajesz bestialsko wessany, a następnie rozerwany w nim na strzępy przy pomocy haków, ząbkowanych ostrzy i drutu kolczastego. Na tę mroczną, ciężką muzykę wprost ze ścieku składają się bezlitośnie napierdalające bębny, gruchoczący kości, mściwy  bas, prujące wnętrzności riffy odwołujące się momentami do charakterystycznej, skandynawskiej, śmiertelnej melodyki i ohydne, plugawe growle dobiegające z samego dnia piekielnych czeluści. Ta gęsta ściana przesteru i ryczącego, Old School Death Metalowego instrumentarium została na tym materiale sowicie podlana agresywnym, kolczastym Crust Punkiem, niestabilną fasadą zniekształceń i soczystym, szalonym D-Beatem, dzięki czemu te zwięzłe, intensywne wałki potrafią dopierdolić tak, że klękajcie narody. „Morbid Extinction” brzmi trochę tak, jakbyśmy wzięli przesycone zgnilizną, szorstkie podejście Autopsy, czy Nihilist, połączyli to z twardą skorupą Amebix, Doom, czy Discharge i dodali mały kawałek krwistego mięsiwa à la wczesny Carcass, czy Defecation. Rozpierdalająca, w pizdu miażdżąca produkcja. Warto w jej przypadku zaopatrzyć się w wersję Cd, gdyż prócz zawartych tam oryginalnie 5-ciu utworów znajdziemy jeszcze wszystkie autorskie kompozycje z Ep’ki „Crawling to Perdition” wydanej w 2018 roku. Ja to w każdym razie łykam bez popitki i oczekuję na kolejne dojebanie z obozu Masakre. Mam nadzieję, że tym razem będzie to już pełny album.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz