„All Paths Are Left Here…”
Osmose Productions 2022
Necrom
to zespół, który tworzy czwórka prawdziwych weteranów Ukraińskiego
undergroundu. Dość powiedzieć, że ci jegomoście pełnili (lub nadal pełnią)
kluczowe funkcje w takich bandach, jak Nokturnal Mortum, Mistigo Varggoth Darkestra
(tak, tak, męczy tu struny Knjaz Varggoth), Horror God, Fleshgore,
Ezophagothomia, Posthumous Blasphemer, czy Sermon of Mockery. Skoro więc
zostaliśmy sobie przedstawieni, to czas już najwyższy, bez zbędnego pierdolenia
przejść do tego, co najważniejsze, czyli muzyki zawartej na pierwszym pełniaku
grupy i odrobić zadanie domowe, nieco ją Wam przybliżając.A uważam, że muza to
naprawdę zacna. Płytkę tę wypełnia bowiem 45 minut rasowego, szwedzkiego Old School
Death Metalu z cudownym klimatem Sunlight Studio. Dosłownie serce rośnie,
słysząc, z jaką werwą i zaangażowaniem nakurwiają ci panowie. Organiczne,
surowe beczki uderzają w słuchacza z siłą mechanicznego młota do wbijania
mostowych pali, a ziarnisty, masywny bas
o grubych, ząbkowanych krawędziach rwie skórę pasami. Tej tradycyjnie
bestialskiej sekcji rytmicznej towarzyszy ściana chropowatych gitar, piłujących
solówek i maniakalne, przepastne, agresywne, zabrudzone krwią i wnętrznościami
growle. Zespól doskonale radzi sobie z impulsywnymi, nakładającymi się riffami,
a melodyczne struktury poszczególnych wałków, oparte o pedał HM-2 nie odzierają
tej płyty z brutalności, a wręcz przeciwnie, uwypuklają jej ostrze i dodają
spore ilości żrącego jadu. Są tu także momenty, zawierające gęste sygnatury
rodem z miażdżącego Doom Metalu, które poparte umiejętnie użytym, nasączonym
ciemnością i pokrytym pajęczynami klawiszem cisną potwornie. Brzmi to trochę
tak, jakby Carnage, Entombed z ery „Clandestine”, Dismember i wczesny Grave
weszli razem do studia i nagrali kawał paskudnego, podlanego brudnym, dzikim
Punkiem, destrukcyjnego Metalu Śmierci. Może pomyślicie, że pierdolę głupoty,
ale ten na wskroś kanoniczny Death Metalowy, skandynawski rozpierdol w
wykonaniu Necrom, jest zarazem zaskakująco dojrzały i do pewnego stopnia nawet wyrafinowany
(oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu). Siedzi mi ta płytka
niesamowicie. Jest tak być może dlatego, że duża rzesza zespołów czuje się w
dzisiejszych czasach wręcz w obowiązku stworzyć coś nowego i awangardowego, a
tymczasem Ukraińcy z dumnie podniesionym czołem nagrali album wyzywająco
staromodny, lecz zarazem przekonujący i w chuj niszczący. Cóż, i to chyba
wszystko z mojej strony. Zajebista płytka, którą każdy, szanujący się fan
skandynawskiego Metalu Śmierci powinien mieć w swej przepastnej kolekcji. Tylko
bez wykrętów proszę.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz