„Nightmare Frontier” (Ep)
Season
of Mist 2022
Jeżeli
nie jesteś fanem twórczości Abysmal Dawn, to w zasadzie tegoroczną Ep’kę
zespołu możesz olać ciepłym strumieniem moczu. Jeżeli jednak darzysz tę grupę
głębokim uwielbieniem, to sprawa przedstawia się zgoła odmiennie i na materiał
ten powinieneś drogi czytelniku zwrócić uwagę, gdyż niewątpliwie miło połechce
on twe muzyczne kubki smakowe. Znajdziemy tu bowiem jeden nowy track, ponownie
nagrany na potrzeby tego wydawnictwa utwór z Demo 2004 i dwa cover songi. Nowy
wałek, czyli „Nightmare Slain”, to prawdziwy wypas, jeżeli chodzi o Techniczny,
Brutalny Metal Śmierci. To, że ci panowie taką muzę grać potrafią, udowodnili
już niejednokrotnie na swych poprzednich albumach, więc nie mam zamiaru rozkładać
tej kompozycji na czynniki pierwsze. Uwierzcie mi więc proszę na słowo, że to pokręcony
rozpierdol przecudnej urody. Po takim strzale na początek, drugi w kolejności
„Blacken the Sky” wyciągnięty z szuflady po prawie dwóch dekadach prezentuje
się nieco biedniej, choć ewidentnie słychać w nim zalążki późniejszego geniuszu
i dla bardzo wielu muzyków osiągnięcie choćby takiego poziomu będzie jeno
mokrym snem zakończonym na etapie pobożnych życzeń. I tym sposobem dotarliśmy
do coverów. Pierwszy z nich to kompozycja In Flames „Behind Space”, czyli wałek
z czasów, gdy Szwedzi grali jeszcze metal. Wersja Abysmal Dawn dodała mu
brutalności, a przy tym wszystkie techniczne aspekty zostały tu zachowane, więc
mogę stwierdzić, że to udane zapożyczenie, choć prawdę mówiąc, na kolana mnie
to nie wykurwiło. Za to drugi cover rozjebał mnie prawie na atomy. Mowa o
piosence z repertuaru Candlemass, czyli „Bewitched”. No w pizdę palec, ja
pierdolę, jak oni to w mordę zrobili! Pomijam już warstwę instrumentalną, która
jest kurwa wyśmienita, to jeżeli chodzi o wokal, to miałem przez pewien czas
wrażenie, że śpiewa z nimi sam Messiah Marcolin. Mówię poważnie, jak babcię
laczkiem, dałbym sobie opierdolić ręką, że to on. No i bym teraz kurwa nie miał
ręki, bo to jednak nie on. Widzicie, jak to się można w chuj pomylić? W każdym
razie wokale w tym wałku to majstersztyk jak zresztą i on cały. Choćby dla tego
coveru warto ten krążek posiadać. Tak więc, jak pisałem na początku. Jeżeli
Abysmal Dawn należy do grona Twoich ulubionych zespołów, kupuj „Nightmare…” i
nie wnikaj. Jeżeli natomiast nie, odpuść sobie ten wydatek i już. Wszystko w
temacie.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz