sobota, 17 września 2022

Recenzja ABYSMAL DAWN „Nightmare Frontier”

 

ABYSMAL DAWN

„Nightmare Frontier” (Ep)

Season of Mist 2022

Jeżeli nie jesteś fanem twórczości Abysmal Dawn, to w zasadzie tegoroczną Ep’kę zespołu możesz olać ciepłym strumieniem moczu. Jeżeli jednak darzysz tę grupę głębokim uwielbieniem, to sprawa przedstawia się zgoła odmiennie i na materiał ten powinieneś drogi czytelniku zwrócić uwagę, gdyż niewątpliwie miło połechce on twe muzyczne kubki smakowe. Znajdziemy tu bowiem jeden nowy track, ponownie nagrany na potrzeby tego wydawnictwa utwór z Demo 2004 i dwa cover songi. Nowy wałek, czyli „Nightmare Slain”, to prawdziwy wypas, jeżeli chodzi o Techniczny, Brutalny Metal Śmierci. To, że ci panowie taką muzę grać potrafią, udowodnili już niejednokrotnie na swych poprzednich albumach, więc nie mam zamiaru rozkładać tej kompozycji na czynniki pierwsze. Uwierzcie mi więc proszę na słowo, że to pokręcony rozpierdol przecudnej urody. Po takim strzale na początek, drugi w kolejności „Blacken the Sky” wyciągnięty z szuflady po prawie dwóch dekadach prezentuje się nieco biedniej, choć ewidentnie słychać w nim zalążki późniejszego geniuszu i dla bardzo wielu muzyków osiągnięcie choćby takiego poziomu będzie jeno mokrym snem zakończonym na etapie pobożnych życzeń. I tym sposobem dotarliśmy do coverów. Pierwszy z nich to kompozycja In Flames „Behind Space”, czyli wałek z czasów, gdy Szwedzi grali jeszcze metal. Wersja Abysmal Dawn dodała mu brutalności, a przy tym wszystkie techniczne aspekty zostały tu zachowane, więc mogę stwierdzić, że to udane zapożyczenie, choć prawdę mówiąc, na kolana mnie to nie wykurwiło. Za to drugi cover rozjebał mnie prawie na atomy. Mowa o piosence z repertuaru Candlemass, czyli „Bewitched”. No w pizdę palec, ja pierdolę, jak oni to w mordę zrobili! Pomijam już warstwę instrumentalną, która jest kurwa wyśmienita, to jeżeli chodzi o wokal, to miałem przez pewien czas wrażenie, że śpiewa z nimi sam Messiah Marcolin. Mówię poważnie, jak babcię laczkiem, dałbym sobie opierdolić ręką, że to on. No i bym teraz kurwa nie miał ręki, bo to jednak nie on. Widzicie, jak to się można w chuj pomylić? W każdym razie wokale w tym wałku to majstersztyk jak zresztą i on cały. Choćby dla tego coveru warto ten krążek posiadać. Tak więc, jak pisałem na początku. Jeżeli Abysmal Dawn należy do grona Twoich ulubionych zespołów, kupuj „Nightmare…” i nie wnikaj. Jeżeli natomiast nie, odpuść sobie ten wydatek i już. Wszystko w temacie.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz