„ROTend”
Deformeathing
Production 2022
O
rzesz w kurwę!!! Epitome powróciło. No niby chłopaki nigdy nie obwieścili, że
idą do piachu, ale że milczeli prawie 8 lat, toteż praktycznie ich pochowałem i
opłakałem. A tu proszę, panowie powstali niczym feniks z popiołów, zrobili
delikatny lifting składu i swój powrót zaakcentowali w najlepszy możliwy
sposób, czyli płytą, która powiedzieć, że miażdży, to tak, jakby nic nie
powiedzieć. „ROTend” to bowiem materiał tak zajebisty, że wręcz odjęło mi mowę.
Ci popaprańcy zawsze tworzyli muzę bezwzględnie patologiczną i brutalną, a przy
tym niepodrabialną i charakterystyczną tylko dla nich i tak jest kurwa po dzień
dzisiejszy. No nie ma chuja we wsi, pokażcie mi, zespól, który potrafi zagrać,
jak Epitome, a w nagrodę ufunduję mu wycieczkę nad morze japońskie i paczkę
gwoździ bez łebków. A żeby było weselej, to nikt tu nie preferuje masturbacji
nad instrumentami, czy upychania tysiąca riffów w jednym wałku. Cały materiał
oparty jest na stosunkowo prostych patentach (zawsze twierdziłem, że w
prostocie siła), ale poskładanych i odegranych w tak niesamowity sposób, że w
pizdę palec odejmuje mowę nawet tym, „co się znają”, o ile oczywiście będą
mieli się odwagę do tego przyznać. Ja otwarcie wyznaję, że podobnie, jak i poprzednie
płyty, także i ta po prostu rozjebała mi system i zrobiła z mojej dupy krwiste
Sashimi (dla niewtajemniczonych, to japoński sposób serwowania surowych owoców
morza, a także wieprzowiny i koniny). Tak więc napierdalają panowie radośnie,
dziarsko i z werwą, a rozpierdol, robią przy tym taki, że idź pan w pizdu i
wróć z michą świeżej krwi i podrobów. Znajdziemy tu oczywiście także trochę
niestandardowych rozwiązań, które ocierają się choćby o gitarowy noise, niekonwencjonalne
podziały rytmiczne, czy riffowanie w bardziej nowoczesnym stylu (czego
przykładem może być choćby „Preachers of Turmoil”), ale wszystko to jest tak
mocno wtopione w soczysty, OldSchool’owy Death/Grind, będący znakiem
rozpoznawczym zespołu, że ani przez chwilę nie mamy wątpliwości, kto spuszcza
nam totalne wjeby. 17 przecudnie walących zgniłym mięchem wałków, 30 minut
jazdy bez srania pod siebie. Czego chcieć więcej? Doskonałe, krwiste rzygowiny
i to z naszego podwórka! Mistrzowie z Rzeszowa powrócili i przy pomocy „ROTend”
wyprowadzili prawdziwie nokautujący cios. Mam nadzieję, że na następny nie będę
musiał czekać kolejnych 8 lat.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz