sobota, 10 września 2022

Recenzja Kirkebrann / Visegard „Kirkegard”

 

Kirkebrann / Visegard

„Kirkegard”

Odium Records 2021

Tym razem mamy trochę odgrzewany kotlet, ponieważ wyżej wymieniony split został wydany pod koniec poprzedniego roku. Umknął on zapewne wielu uszom, ale udało się go jakoś wygrzebać i oto jest.  Obydwóch kapel raczej przedstawiać nie trzeba, gdyż istnieją już od jakiegoś czasu. Nie są co prawda zbyt płodne, ale zaznaczyły swoją obecność na scenie swoimi nagraniami. Rozpoczyna pochodzący z okręgu Vestfoldog Telemark Kirkebrann. Jego wkład w to wydawnictwo to sześć numerów, potraktowanego w należyty sposób black metalu. Brzmienie jak i charakter riffów to nic innego jak klasyka norweskiego muzykowania z lat dziewięćdziesiątych. Podobnie jak wtedy nastawienie tego kwartetu jest poważne. Z zaangażowaniem twórcy kreślą agresywne melodie, które nie mają oczywiście nic wspólnego ze szwedzkimi czy fińskimi tańcami. To ponure i na wskroś złe nuty, w których nie ma miejsca na litość. Ilość użytych tutaj tremolo jest skromna. Szarpanie strun kojarzy się raczej z mariażem thrashu i punka bezspornie sowicie przyprawionego satanizmem, a także typową dla Norwegów pasją, którą słychać nie tylko w dźwiękach, ale również w znakomitych wokalach, których w jednym z kawałków, użyczył sam Nattefrost. Całość delikatnie przypomina dokonania Dodheimsgard, Tulus czy Khold, bo Kirkebrann jest równie zasadniczy w swym podejściu. Druga część należy do wywodzącego się z tego samego miejsca w Norwegii Visegard. Ci trzej panowie mają podobne spojrzenie na black metal. Ich sześć kompozycji to tak samo zadzierżysta i nienawistna muza, której towarzyszą prawie, że identycznie jak u poprzedników zaciekłe wokalizy. Jednak więcej tu typowych dla tego kraju melodii. Użyte są one jednak tylko jako swego rodzaju dodatek i pojawiają się zaledwie od czasu do czasu, nie stanowiąc głównej linii melodycznej. Usposobienie tychże ma swe źródło w norweskim folklorze i podkreśla miłość twórców do ojczyzny. Budowa utworów oraz zawarte w nich poszczególne patenty, mocno przypominają Satyricon z początków kariery. Jest ostro i nacjonalistycznie. Ogólnie rzecz biorąc zbyt wielkich różnic między tymi dwoma zespołami nie ma. No może gra na beczkach u tych pierwszych jest bardziej złożona, gdyż perkusista Visegard podszedł do sprawy w mniej skomplikowany sposób. Cóż, świetny to split, który zabiera nas w zamierzchłe czasy, kiedy black metal święcił swe triumfy. Dla zwolenników tego wysoce symptomatycznego grania, bo nie da się ukryć, że panowie poprzez wygenerowanie takich dźwięków, nie dadzą rady wyrzec się swojego pochodzenia, to gratka nie lada. Polecam i jeszcze raz polecam.

shub niggurath

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz