Mystic Rites
„Storming Planet Earth”
Dark
Terror Temple 2021
Mimo, iż Mystic Rites istnieje już od roku
trzynastego, to dopiero zeszły przyniósł ze sobą pełne wydawnictwo tego tworu
tworzonego przez polsko – norweski duet muzyków, znanych choćby z Incertus,
Thorns of Grief czy Kvesta. „Storming Planet Earth” to nieco ponad czterdzieści
minut black metalu. Black metalu niebanalnego i zagranego z głową, trzeba
zaznaczyć. Podstawą tej muzyki jest druga fala ze Skandynawii, to
bezsprzecznie. Sporo tutaj typowych dla tego okresu i rejonu geograficznego
zimnych melodii, wciągających harmonii i zimowej atmosfery. Zaletą Mystic Rites
jest jednak to, iż nie da się odnieść ich wizji do jedynie jednej czy dwóch
hord zaliczanych dziś do klasyków gatunku. Panowie bardzo umiejętnie budują
blizzardowy klimat bez zrzynania z kogokolwiek i prostego naśladownictwa.
Drugim elementem czyniącym twórczość tych panów wartą zainteresowania jest
fakt, iż czerpią oni, i to garściami, inspiracje także z współczesnych filarów
czarnej sceny. Albo nawet inaczej – mocno kombinuja po swojemu. Dzięki temu na
„Storming Planet Earth” słyszymy sporo zagrań dysonansowych oraz fragmentów
bardzo klimatycznych. I nie mam tu na myśli melancholijnego pitolenia czy
przesadzonej awangardy, lecz ciekawych, niejednokrotnie odbiegających od
rdzenia gatunku pomysłów. Oczywiście wszystko i tak utrzymane jest w określonej
konwencji i nikt nie jest w stanie zaprzeczyć, iż jest to black metal. Mystic
Rites potrafią umiejętnie przemieszczać się między tradycyjnymi fiordami i
lasem a także budować klimat napięcia i niepokoju, momentami przypominający
opowieść o zaczarowanej krainie. Poza fragmentami szybkimi sporo na tym albumie
zwolnień i nagłych zwrotów akcji, dzięki czemu „Storming Planet Earth” bynajmniej
nie jest monotonną papką czy innym bzyczeniem bez celu. Panowie mają pomysł na
własne granie i umiejętnie wprowadzają go w życie. Przemyślanie rozwiązana jest
też sprawa wokali, odpowiednio oddających klimat muzyki a wyrażanych nie tylko
po angielsku, a także w naszym języku narodowym. Jeśli nadmienić jeszcze, że
pod względem brzmienia nie za bardzo jest się do czego przyczepić, to finalnie
debiut tego międzynarodowego duetu jawi się jako pozycja ze zdecydowanie
wysokiej półki. Może nie jest to jeszcze materiał stanowiący o sile czarnego
grania, ale na pewno warto mu poświęcić przynajmniej kilka odsłuchów. Jak na
debiut jest dobrze i mam nadzieję, że kolejny krążek będzie jeszcze lepszy.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz