czwartek, 15 września 2022

Recenzja Mystic Rites „Storming Planet Earth”

 

Mystic Rites

„Storming Planet Earth”

Dark Terror Temple 2021

Mimo, iż Mystic Rites istnieje już od roku trzynastego, to dopiero zeszły przyniósł ze sobą pełne wydawnictwo tego tworu tworzonego przez polsko – norweski duet muzyków, znanych choćby z Incertus, Thorns of Grief czy Kvesta. „Storming Planet Earth” to nieco ponad czterdzieści minut black metalu. Black metalu niebanalnego i zagranego z głową, trzeba zaznaczyć. Podstawą tej muzyki jest druga fala ze Skandynawii, to bezsprzecznie. Sporo tutaj typowych dla tego okresu i rejonu geograficznego zimnych melodii, wciągających harmonii i zimowej atmosfery. Zaletą Mystic Rites jest jednak to, iż nie da się odnieść ich wizji do jedynie jednej czy dwóch hord zaliczanych dziś do klasyków gatunku. Panowie bardzo umiejętnie budują blizzardowy klimat bez zrzynania z kogokolwiek i prostego naśladownictwa. Drugim elementem czyniącym twórczość tych panów wartą zainteresowania jest fakt, iż czerpią oni, i to garściami, inspiracje także z współczesnych filarów czarnej sceny. Albo nawet inaczej – mocno kombinuja po swojemu. Dzięki temu na „Storming Planet Earth” słyszymy sporo zagrań dysonansowych oraz fragmentów bardzo klimatycznych. I nie mam tu na myśli melancholijnego pitolenia czy przesadzonej awangardy, lecz ciekawych, niejednokrotnie odbiegających od rdzenia gatunku pomysłów. Oczywiście wszystko i tak utrzymane jest w określonej konwencji i nikt nie jest w stanie zaprzeczyć, iż jest to black metal. Mystic Rites potrafią umiejętnie przemieszczać się między tradycyjnymi fiordami i lasem a także budować klimat napięcia i niepokoju, momentami przypominający opowieść o zaczarowanej krainie. Poza fragmentami szybkimi sporo na tym albumie zwolnień i nagłych zwrotów akcji, dzięki czemu „Storming Planet Earth” bynajmniej nie jest monotonną papką czy innym bzyczeniem bez celu. Panowie mają pomysł na własne granie i umiejętnie wprowadzają go w życie. Przemyślanie rozwiązana jest też sprawa wokali, odpowiednio oddających klimat muzyki a wyrażanych nie tylko po angielsku, a także w naszym języku narodowym. Jeśli nadmienić jeszcze, że pod względem brzmienia nie za bardzo jest się do czego przyczepić, to finalnie debiut tego międzynarodowego duetu jawi się jako pozycja ze zdecydowanie wysokiej półki. Może nie jest to jeszcze materiał stanowiący o sile czarnego grania, ale na pewno warto mu poświęcić przynajmniej kilka odsłuchów. Jak na debiut jest dobrze i mam nadzieję, że kolejny krążek będzie jeszcze lepszy.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz