wtorek, 6 września 2022

Recenzja FORMIS „Pogromca”

 

FORMIS

„Pogromca”

Defense Records / Damned Pages Distro 2022

 


Formis to zespół, o którym wiedziałem, że istnieje, jakieś tam próbki ich twórczości przeleciały ongiś przez me narządy słuchu, jednak owe zajawki nigdy  nie spowodowały, abym zapragnął poznać jakąś całą ich płytę. Gdy tegoroczny, czwarty już w dorobku, pełny album zespołu przypadkowo wpadł w moje łapska, postanowiłem tym razem już bez wykrętów zapoznać się z nim po całości i zarazem małe co nieco o nim napisiać (znaczy się napisać). Tak więc „Pogromca” to krążek dopracowany i przemyślany. Słychać to wyraźnie, podobnie jak i to, że panowie warsztat techniczny mają bardzo dobry i wiedzą, jak  ze swych instrumentów wycisnąć to, do czego dążą. Po kilkukrotnym obcowaniu z tym materiałem,  przypuszczam, że chłopaki osiągnęli to, co sobie założyli (przynajmniej z grubsza). Niestety muzyka, jaką wykonuje ten kwintet ze Śląska, nie do końca mnie przekonuje. To nie moje wibracje, choć jak już wspominałem, Formis zdecydowanie wie, do czego służą ich instrumenty, a i zaangażowania odmówić im nie można. Death/Thrash grany na współczesną, nowoczesną modłę, to nie jest muzyka, która wywoływałaby u mnie jakieś głębsze uniesienia, a to właśnie w takich klimatach utrzymana jest ich najnowsza płytka. Oddajmy jednak Cesarzowi to, co cesarskie. A zatem wiosła wycinają tu zadziorne, chwytliwe riffy o wysokim stopniu technicznego zaawansowania, które niewątpliwie robią robotę. Beczki wspomagane wyrazistym, nieźle zakręconym niekiedy basem o sporym ciężarze także rzeźbią solidnie, więc płytka ta ma konkretnie pierdnięcie, a zróżnicowane wokale poruszające się pomiędzy agresywnymi partiami a czystym śpiewem niewątpliwie zrobią wrażenie na wszystkich, którzy lubią tego typu granie. Napotkamy tu także niemałe ilości gitarowych błyskotek i ciekawej ornamentyki z dopracowanymi solówkami na czele. Całość wokali jest w języku polskim. Czy to dobre posunięcie? Czasami tak, czasami nie, ale tego elementu akurat się nie czepiam, wszak wiadomo, że naszą gwarę niełatwo dostosować do tego typu dźwięków. Na „Pogromcy” wypada to dosyć dobrze, choć są fragmenty, które nieco kłują w uszy i wywołują mimowolny uśmiech pod wąsem. Co więc mi nie pasuje? Ano choćby to, że całość jest cholernie wymuskana i zanadto jak dla mnie wypolerowana, więc płytka ta sprzedaje co najwyżej silne klapsy, po których zaróżowi się jeno skóra. Krwawiących obficie ran po sobie nie pozostawia, że o śmierci, czy zniszczeniu nie wspomnę. Rwane dosyć mocno rytmy i siłowo szarpane struny, czy szczekanie wokalne także mnie nie kręcą, a mimo wszystko dosyć sporo tu takich patentów. Całość smakuje trochę jak obiadki dla niemowląt w słoiczkach. Gładko podana papka bez określonej konsystencji i smaku. Ja wolę zdecydowanie bardziej wyraziste potrawy, więc „Pogromca” to płytka nie dla mnie. Każdy jednak z Was, kto lubi muzykę leżącą gdzieś na przecięciu Totem i wczesnego Frontside z Lostbone, czy nowym obliczem Decapitated powinien zainteresować się ostatnim krążkiem Formis, gdyż to twórczość skrojona w sam raz dla Was. Ja posłucham sobie ten materiał jeszcze raz, może dwa (aby upewnić się w tym, co napisałem) i na tym zakończy się moja z nim znajomość.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz