środa, 21 września 2022

Recenzja Necrotum „Undead Symbiosis”

 

Necrotum

„Undead Symbiosis”

Morbid Chapel 2022

Do Necrotum podchodziłem trochę na raty. Za pierwszym razem nieco się odbiłem gdzieś w połowie krążka. Najzwyczajniej nie miałem nastroju na tego typu muzykę. Wróciłem jednak po miesiącu, dla świętego spokoju, i tym razem zaiskrzyło. Chyba z powodu banalnego. Necrotum jest właśnie nieco banalny, przewidywalny i nieodkrywczy. Czasem jednak mam ochotę posłuchać sobie takiego death metalu, bo tym właśnie gatunkiem zajmują się panowie z Rumunii. Kompozycje na „Undead Symbiosis” są w zasadzie proste jak konstrukcja cepa. Necrotum bazują na prostych, siermiężnych akordach, słyszanych już miliony razy. Kompozycje nie są zbytnio rozbudowane, można nawet powiedzieć że w większości schematyczne. Każda z nich utrzymana jest w średnim tempie, oparta na dwóch – trzech riffach, którym wtóruje wystukująca nieskomplikowane, niespieszne a czasem d-beatowe rytmy perka, jedynie chwilami nieco zwiększająca obroty. Pod tym względem twórczość Necrotum kojarzy mi się poniekąd z Six Feet Under, z jedną zasadniczą różnicą. Jest faktycznie nieco bardziej urozmaicona, przede wszystkim przez wchodzącą często na pierwszy plan bardziej melodyjną nutą gitarową albo krótką solówką. Właśnie te wejścia przełamują towarzyszącą utworom motorykę i stanowią odskocznię od dość monotematycznego tła. Jeżeli chodzi o wokale to mamy tutaj klasyczny, głęboki, mało czytelny growl, jedynie w niektórych partiach wspomagany przez ekspresje w ciut wyższych rejestrach. Ktoś mógłby powiedzieć – nuda. I, chciał nie chciał, prowadząc z nim dyskusję musiałbym się pod pewnym względem zgodzić. Bo na tej płycie nic nie zaskakuje. Nie ma fragmentów stawiających podniesienie adrenaliny czy zmuszających do natychmiastowego powstania z pozycji siedzącej. A mimo to, nigdy w życiu nie powiedziałbym, że to album słaby. W tej jego schematyczności tkwi chyba największy urok. Oczywiście pod warunkiem, o jakim wspomniałem na samym początku. Takie granie trzeba po prostu lubić i mieć na nie ochotę. Ja, poza szlagierami z ekstraklasy mam też okresowo ochotę zajrzeć ligę niżej, by sprawdzić, co ciekawego tam się dzieje. I w takiej sytuacji Necrotum jest jak znalazł. Nie jest to może ta sama klasa co Demoted (z którym to zespołem autorzy „Undead Symbiosis” związani są personalnie) ale kilka okrążeń z tymi nagraniami bynajmniej nie będzie czasem straconym. Bo to konkretny old skul pełną gębą. Zresztą potwierdzeniem tego jest cover Grave zagrany na deser. Zatem smacznego.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz