środa, 4 grudnia 2019

Recenzja EDELLOM „Sirens”


EDELLOM
Sirens”
Another Side Records 2019

Pamiętam doskonale czasy, kiedy w oficjalnej, metalowej przestrzeni muzycznej królowały Theatre of Tragedy, Orphaned Land, The Sins of Thy Beloved, Tristania i płyty „ Theatre of Tragedy”, „Velvet Darkness They Fear”, „Aegis” „Sahara”, „El Norra Alila”, „Lake of Sorrow”, czy „Widow’s Weed”. Człowiek był wtedy piękny i młody (teraz pozostał jedynie piękny) i wiele rzeczy było łatwiejszych. Dlaczego o tym wspominam? Ano dlatego, że muzyka zawarta na pierwszym albumie Izraelskiego Edellom przypomniała mi tamte produkcje i zafundowała delikatny powrót do przeszłości. „Sirens”, bo to właśnie o tej płycie mowa, to materiał, który z pewnością przypadnie do gustu fanom klimatów spod znaku Doom/Gothic i płyt wymienionych w tej recenzji gdzieś wyżej. Słyszymy tu wszystko, co charakteryzuje ten gatunek. Ciężką, wgniatającą w podłoże sekcję, tłuste, melodyjne, opasłe, masywne, przeciągane, płynące zawodowo riffy, nieco dysonansów, niskie growle, damskie wokalizy i podkręcający zawiesisty klimat parapet. Całość ładnie się zazębia i trybi jak należy. Partie, za które odpowiada Pani Maria Raven Burdelov to całe szczęście nie są operowe zawodzenia, a silne, czyste wokale o nieco smutnej, melancholijnej barwie. Nie uświadczysz tu też łzawego pitolenia, plastiku i lukru. Jest za to odpowiedni ciężar, ponura atmosfera i duszny, nieco obrzędowy, hipnotyzujący klimat. Brzmienie mocne, pełne, organiczne, ale nie sterylne, więc płyta posiada odpowiednią siłę i gniecie solidnie. Mimo że płytka do najkrótszych nie należy, bo trwa okrągłą godzinkę, to zawarte tu dźwięki nie nużą i dobrze się je przyswaja. Kto zatem ma ochotę posłuchać przytłaczającego, atmosferycznego, kanonicznego wręcz Doom/Gothic Metalu, opartego o najlepsze tradycje gatunku, ten „Sirens” może brać w ciemno. Rozczarowań nie przewiduję.

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz