poniedziałek, 9 grudnia 2019

Recenzja VENEREAL BAPTISM „Repugnant Coronation of the Beast”


VENEREAL BAPTISM
Repugnant Coronation of the Beast”
Osmose Productions 2019

Bezlitośni bluźniercy zza wielkiej wody, wyznawcy zła i ciemności po dwóch latach powracają ze swym drugim, niszczycielskim albumem zatytułowanym filuternie „Repugnant Coronation of the Beast”. Weneryczny Chrzest nadal napierdala bestialski, dziki, nienawistny Black Metal, który sprawia, że święte figury krwawią, krucyfiksy wiszące na ścianach topią się w pizdu, a obrazy przedstawiające drogę krzyżową płoną żywym ogniem. Dziesięć zawartych tu wałków to miażdżący konglomerat masywnych bębnów, nieubłaganego, obracającego wszystko w perzynę basu, gęstych, jadowitych, wściekłych riffow i złowieszczych, demonicznych, pełnych pogardy wokaliz. Ta płyta jest jak ogromny, diabelski huragan, po przejściu którego pozostają jeno zgliszcza i spalona ziemia. Odczuwam tu wyraźne wibracje, charakterystyczne dla twórczości Black Witchery, Morbosidad, Blasphemophager, czy naszych Szatańskich pomiotów z Bestial Raids. Smolisty, intensywny, ciężki, brutalny, siarczysty sound sprawia, że ta produkcja bezceremonialnie patroszy, łamie kręgosłupy i rozłupuje czaszki. „Odrażająca Koronacja Bestii” to album przesiąknięty ponurą, grobową, sataniczną, ceremonialną atmosferą, a zarazem przepiękny w swej bestialskiej bezkompromisowości. Taki Black Metal to ja zawsze i wszędzie. Rogaty niewątpliwie z lubieżnym uśmiechem marszczy freda nad tym materiałem i obficie zlewa się, chrzcząc czarnym nasieniem swych wybrańców. Doskonały, ohydny, barbarzyński, piekielny rozpierdol.

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz