poniedziałek, 16 grudnia 2019

Recenzja SERPENS LUMINIS „Bright Euphoria”


SERPENS LUMINIS
„Bright Euphoria”
Goathorned Productions 2019

Choć debiutancki album szwajcarskiego kwintetu Serpens Luminis nie posłał mnie na deski, to trzeba przyznać, że wypełniony dysonansami Black/Death Metal wykonywany przez zespół, to muzyka, która może wywoływać dyskomfort i poczucie zagubienia. Trzy zawarte tu wałki to zagęszczona plątanina dźwięków złożona z  intensywnej sekcji rytmicznej, która prócz siarczystych, rozrywających partii potrafi dobrze asymilować się z wiosłami, kręcąc solidnie i utrzymując odpowiednią tonację, smolistych gitar z mnóstwem atonalnych zagrywek, ale zarazem pewną chorą melodyką riffów i nawiedzonych, opętanych wokali o różnorodnych odcieniach szaleństwa. Obłąkana, będąca w amoku, rozpędzona niczym huragan perkusja wraz z wibrującymi riffami balansują często na granicy dysonansowej kakofonii, podkręcając dodatkowo i tak już duszną, miazmatyczną, okultystyczną atmosferę tego krążka. Ta muza potrafi konkretnie zbesztać, ale zarazem czaruje, wciąga, mami i wyciąga w stronę słuchacza swe mroczne, lepkie macki. To, co słychać na „Bright Euphoria” przypomina mi nieco dźwięki znane z  twórczość Deathspell Omega z lekkim dotknięciem Aosoth, choć to tylko moje luźne skojarzenia.Mimo że płyta trwa tylko nieco ponad 27 minut, to przy jej końcu czułem się nieco znużony. Zbyt dużo w tym zwartym labiryncie poskręcanych figur dźwiękowych bliźniaczo do siebie podobnych patentów. Brakuje czegoś charakterystycznego, co urozmaiciłoby każdy z zawartych tu wałków i sprawiło, że łatwiej można by je od siebie odróżnić. Jak dla mnie w tym mrocznym, opętanym lesie za dużo jest takich samych drzew, ale być może Wam uda się odróżnić gdzie tu rośnie sosna, gdzie dąb, a gdzie kasztan.

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz