SERPENS LUMINIS
„Bright Euphoria”
Goathorned Productions 2019
Choć
debiutancki album szwajcarskiego kwintetu Serpens Luminis nie posłał mnie na
deski, to trzeba przyznać, że wypełniony dysonansami Black/Death Metal
wykonywany przez zespół, to muzyka, która może wywoływać
dyskomfort i poczucie zagubienia. Trzy zawarte tu wałki to zagęszczona
plątanina dźwięków złożona z intensywnej
sekcji rytmicznej, która prócz siarczystych, rozrywających partii potrafi
dobrze asymilować się z wiosłami, kręcąc solidnie i utrzymując odpowiednią
tonację, smolistych gitar z mnóstwem atonalnych zagrywek, ale zarazem pewną
chorą melodyką riffów i nawiedzonych, opętanych wokali o różnorodnych
odcieniach szaleństwa. Obłąkana, będąca w amoku, rozpędzona niczym huragan
perkusja wraz z wibrującymi riffami balansują często na granicy dysonansowej
kakofonii, podkręcając dodatkowo i tak już duszną, miazmatyczną, okultystyczną
atmosferę tego krążka. Ta muza potrafi konkretnie zbesztać, ale zarazem
czaruje, wciąga, mami i wyciąga w stronę słuchacza swe mroczne, lepkie macki.
To, co słychać na „Bright Euphoria” przypomina mi nieco dźwięki znane z twórczość Deathspell Omega z lekkim
dotknięciem Aosoth, choć to tylko moje luźne skojarzenia.Mimo że płyta trwa
tylko nieco ponad 27 minut, to przy jej końcu czułem się nieco znużony. Zbyt
dużo w tym zwartym labiryncie poskręcanych figur dźwiękowych bliźniaczo do
siebie podobnych patentów. Brakuje czegoś charakterystycznego, co urozmaiciłoby
każdy z zawartych tu wałków i sprawiło, że łatwiej można by je od siebie
odróżnić. Jak dla mnie w tym mrocznym, opętanym lesie za dużo jest takich
samych drzew, ale być może Wam uda się odróżnić gdzie tu rośnie sosna, gdzie
dąb, a gdzie kasztan.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz