Shadow's
Mortuary
"Kuoleman
Portit"
Purity
Through Fire 2019
Zachęcony
wyśmienitym debiutem francuskiego Griiim postanowiłem nabić robaka
na haczyk i zarzucić kilka razy do jeziorka Purity Through Fire w
nadziei na jakiś pozytywny efekt. No i okazało się, że w ławicy
narybku i innej drobnicy trafia się czasem coś nadającego się do
konsumpcji a nie tylko spuszczenia w kiblu. Takim małym
szczupaczkiem jawi się drugi album fińskiego Shadow's Mortuary. Nie
wiem jak ten album ma się względem debiutu, jednak biorąc pod
uwagę prezentowany przez mieszkańców kraju tysiąca jezior styl,
mniemam iż wielkie zmiany nie zaszły. "Kuoleman Portrit",
czyli "Portret Kuolemana" (to zapewne jakiś ichni guru) to
osiem numerów tradycyjnego, śfińskiego black perkele metalu z lat
dziewięćdziesiątych, zamkniętych w okolicach coś koło pół
godziny. Znajdujemy tutaj zatem przede wszystkim dużo surowizny.
Można powiedzieć, że jest to taki mariaż szatańskiego metalu z
punkiem, zarówno pod względem brzmienia, które jest piwniczne lecz
nie do przesady, jak i samych kompozycji. Te są raczej proste i
bezpośrednie. Nie ma tu finezyjnych solówek czy pitolenia na
fortepian i skrzypce, jest za to sporo mizantropijnych riffów oraz
dwa kilo porannego fińskiego szronu. Zdecydowanie nie jest to także
album na jedno kopyto. Shadow's Mortuary starają się różnicować
poszczególne utwory pozostając jednocześnie w ramach ściśle
określonego gatunku. Wiele fragmentów jest na swój
charakterystyczny, fiński sposób melodyjnych a wręcz skocznych. Nie
zachęcają one jednak do zabawy w małpę na weselnym parkiecie, co
najwyżej do wyprawy nad jeziorko Bodom w celu sprawdzenia, czy aby
nie kempingują tam jakieś zagubione dzieciaki (proszę absolutnie
nie kojarzyć tego z zespołem o wiadomej nazwie). Wszystkie teksty
na tym krążku wywrzeszczane zostały w narodowym języku twórców,
co idealnie współgra mi z ogólna jego atmosferą. "Kuolemans
Portit" jest bowiem albumem (wiem, powtórzę się) na wskroś
fińskim. Jestem przekonany, iż każdy maniak tamtejszej sceny
powinien posiadać ten krążek na półeczce. Bardzo chętnie wpadnę
do kogoś takiego w odwiedziny, by wspólnie powspominać przy tym
albumie dawne czasy. Mogę przynieść oszronioną Finlandię, albo
dwie. Bardzo solidny materiał, do wielokrotnego odsłuchu.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz