TRANQUILLIZER 247
„Dziesięć”
Another Side Records 2019
No,
jednak nasze chłopaki, jak tylko chcą, to potrafią dojebać do pieca! Pierwsza,
pełna płyta Częstochowskiego Tranquillizer 247 to niby nic wyszukanego, ot
konkretny, brutalny, znany już doskonale i lubiany Death/Grind, a jednak
podczas słuchania tego albumu banan nie schodził mi z pyska ani na sekundę.
„Dziesięć” to…dziesięć wałków (a jakże by inaczej), w których
mieszają się techniczne, Death Metalowe zagrywki, proste jak świński ogon
Grindowe jazdy i odrobina szarpanego grania charakterystyczna dla core’owej
stylistyki. Słyszymy tu zatem gniotącą konkretnie sekcję, rozrywające riffy i
ekstremalne wokale, wśród których króluje ryjący w błocie prosiak przeplatany
agresywnymi wrzaskami. Miażdżące, Śmierć Metalowe walce także tu znajdziemy,
zatem jest to album z rodzaju tych do tańca i do…tańca, zwłaszcza po kilku
głębszych, z ulubionym napojem alkoholowym w dłoni. Płytka napierdala, jak
należy, ma fajny drive i charakteryzuje się wysoką słuchalnością. Nie mogło
oczywiście zabraknąć odrobiny „naszego” humoru, a słuchając takich: „Kristin”,
czy „Pitbull” można naprawdę oddać na plecy. Brzmienie soczyste, mocne i
selektywne, dzięki czemu materiał ten potrafi kopnąć w krocze z odpowiednią
siłą, jednakże słychać tu pewne drobne różnice w tym elemencie pomiędzy
utworami, zwłaszcza pod koniec płyty. Zatem album ten albo był nagrywany na
kilku sesjach, albo zabrakło siana, albo wychodzi brak doświadczenia, jeżeli
chodzi o pracę w studio, albo powody takiego stanu rzeczy były zgoła odmienne.
Zupełnie mi to jednak nie przeszkadza i mam to generalnie w chuju. Uważam, że
to dobra płyta, która zamiata konkretnie, a i rozbawić potrafi, a co najważniejsze
podoba mi się, mimo że nie jest to żaden Grind’owy armagedon. Polecam zatem ten
materiał wszystkim Death/Grind’owym wykolejeńcom. Po raz kolejny okazało się,
że Polak potrafi.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz