czwartek, 16 września 2021

Recenzja Altar Blood “From the Darkest Chasms”

 

Altar Blood

“From the Darkest Chasms”

Bestial Invasion 2021

Czasem, gdy słucham sobie tych wszystkich napływających ze świata nowości z gatunku death, to w większości przypadków mogę w ciemno zakładać, że znajdę na nich inspiracje Immolation, Incantation czy Morbid Angel. Niby fajnie, ale szczerze mówiąc trochę brakuje mi grania na wysokim poziomie inspirowanym innymi klasykami. I oto trafia do mnie debiutancki krążek Altar Blood, materiał datujący na rok 2019, lecz dopiero teraz wydany na Si-Di nakładem Bestial Invasion. Troje Amerykanów z Północnej Karoliny kultywuje na nim rodzime śmierć metalowe tradycje, najwyraźniej pamiętając, iż ichnia scena to nie tylko trzy wymienione na wstępie nazwy. Masywne granie na „From the Darkest Chasms” to muzyka w bardzo klasycznym zamorskim stylu, łącząca prostotę z elementami ciut bardziej technicznymi, okraszona staroszkolnym, organicznym brzmieniem. Rządzi tu przede wszystkim bezlitosne, równomierne gitarowe mielenie kojarzące się, chwilami bardzo dosłownie, z Cannibal Corpse, Suffocation czy Banished. Zwłaszcza praca perkusji może chwilami do złudzenia przypominać styl Mazurkiewicza, choć odnośników do wymienionych przed chwilą zespołów jest znacznie więcej. Sporym atutem tego materiału jest jego tętniący wyraźnie puls. W zasadzie przy każdym z dziewięciu utworów można pozarzucać czupryną, a pojawiające się czasem maksymalne zwolnienia wywołują przeszywające ciary na plecach. Podobnie dzieje się, gdy w pewnym momencie wchodzi patent klawiszowy, momentalnie przypominający mi szok, którego doznałem odsłuchując po raz pierwszy jedynkę Entombed. Pomimo pewnego rodzaju oczywizmu, jest w tych kompozycjach sporo ognia i naturalnego gniewu, podsycanego dodatkowo przez bardzo dobre, głębokie growle, urozmaicane w niektórych fragmentach skrzekami w innych tonacjach. Wszystkie składowe przegryzają się tu idealnie, niczym w gotowanym trzy dni bigosie, czego efektem finalnym jest potężny kop w dupę i poprawka dwa razy z otwartej na lico. Ten album przypomniał mi dobitnie, jak bardzo stęskniłem się ostatnio za tego typu graniem. Bez wahania umieszczam go zatem na półce obok wspomnianych wcześniej klasyków, bo tam jego miejsce. Gdyby wyszedł na świat w latach dziewięćdziesiątych, stałby tam od dawna.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz