SULPHUROUS
„Encircling Darkness” (Ep)
Me Saco Un Ojo Records 2021
Trzy
lata po swym pierwszym długograju nową Ep’ką przypomina o sobie duński
Sulphurous, przygotowując jednocześnie grunt pod swój drugi, pełny album, który
jeszcze w tym roku ma ujrzeć światło dzienne. Trudno jakoś specjalnie
rozpisywać się nad materiałem, który trwa niecałe 7 minut i zawiera tylko dwa
wałki, niemniej parę akapitów należy poświęcić tej produkcji, zwłaszcza że
zawiera ona muzę wręcz wyborną. Duński duet kontynuuje tu drogę obraną na swym
pierwszym pełniaku i prezentuje nam ciężki, smolisty, poczerniały Metal Śmierci
doprawiony pewną porcją gruzu, który niszczy skutecznie i bez srania po
krzakach. Inaczej zresztą być nie mogło, skoro zespół tworzą (dla
przypomnienia) panowie pogrywający także w Taphos, Hyperdontia, Ascendency,
Phrenelith, Apparatus, czy Realm of Chaos. Tak więc „Okrążająca Ciemność”
zalewa nas gęstym strumieniem masywnych, miażdżących bębnów, przytłaczającymi
liniami grubego basu, pełzającymi kaskadami brutalnych, mrocznych, ziarnistych
riffów wzmocnionych atonalnymi akordami, sprzężeniami zwrotnymi i złowrogimi,
niskimi, diabolicznymi growlami dobiegającymi jak nic z piekielnych czeluści.
Tu nie ma zmiłuj, tu rządzi ponury, upiorny, gniotący w chuj, przesiąknięty
zgnilizną, nieubłagany, przepastny, ale zarazem mistyczny, niemal rytualny,
opętańczy Death Fucking Metal, a z wałków tu zawartych przez cały czas wylewa
się makabryczny, odrażający, obrzydliwy kult śmierci. Kurwa, słuchałem tego
materiału chyba z pierdylion razy, a jednak ciągle mi mało i raz za razem, jak
pojebany wracam do tych okrutnych, wgniatających w glebę z potworną siłą, zalatujących
grobem dźwięków. Wyśmienity rozpierdol zaserwowali nam na tym wydawnictwie
popaprańcy z Sulphurous, a „Niezgłębiony
Pokaz Gnijącego Stworzenia” to wyśmienity przykład chorobliwego bestialstwa i
doskonałego, siejącego śmierć, pogardliwego, bluźnierczego, magicznego,
hipnotyzującego wręcz okrucieństwa, jakie w swej twórczości potrafi zawrzeć ta
dwójka jegomości z kraju Hamleta. Sporego apetytu narobili mi tą produkcją ci
panowie. Czekam zatem z niecierpliwością na drugi krążek Siarkawych, który
jestem pewien, sponiewiera mnie barbarzyńsko i pogrąży w odmętach słodkiej
ciemności.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz