BURIED
„Oculus Rot”
Brutal Mind 2021
Pamięta
ktoś jeszcze holenderskich masakratorów zwących się Pyaemia? Jeżeli są tacy na
sali, to niech sięgną po debiutancki, pełny album Buried, który to powstał na
gruzach wspomnianej wcześniej Pyaemii, gdyż z dużą dozą prawdopodobieństwa muza
zawarta na tym krążku przypadnie im do gustu. „Oculus Rot” to bowiem 9
brutalnych wałków wypełnionych miażdżącymi, masywnymi, momentami konkretnie
pokręconymi bębnami, grubo szyjącym, patroszącym okrutnie basem, rozrywającymi,
precyzyjnymi riffami o wysokim stopniu technicznego zaawansowania, które
nierzadko posiadają dosyć nietypowe wzory i konfiguracje, dopracowanymi
solówkami, oraz potężnymi, zalatującymi zgnilizną, niskimi growlami. Trzeba
przyznać, że ma ten album konkretne pierdolnięcie, a struktury poszczególnych
utworów są nierzadko wymyślnie powyginane. Pojawiają się tu oczywiście pewne
nawiązania do jedynej, pełnej płyty Pyaemia „Cerebral Cereal” z 2001 roku,
słychać także bezsporne inspiracje Suffocation, gdzieś tam przeleci patencik
znany z twórczości Dying Fetus, więc duża część tej płyty jasno i wyraźnie
nawiązuje do technicznego Brutal Death Metalu starej szkoły gatunku, co
oczywiście bardzo mi odpowiada. Niestety ten klasyczny, ociekający krwią i
wnętrznościami, zagęszczony gobelin klasycznych, śmiertelnych dźwięków
poprzeplatano tu zupełnie niepotrzebnie zagrywkami charakterystycznymi dla
współczesnych produkcji, gdzie Death Metal bardzo mocno asymiluje się ze
wszelkiej maści nowomodnymi, Core’owymi naleciałościami, więc znajdziemy także
na tej płycie siłowe, szarpane tekstury i rwące się, delikatnie bardziej
melodyjne akcenty, które możemy usłyszeć na najnowszych produkcjach Revocation,
czy Decapitated. Patenty te są co prawda przyprawione odpowiednio brutalnym
sosem, więc możne je jakoś przetrawić, ale wg mnie w pewnym stopniu niszczą one
spójność tego krążka i powodują brzydkie bąki, a co bardziej wrażliwi mogą, co
jakiś czas mieć delikatne odruchy wymiotne. Bazując na tym, co usłyszałem na
tej płycie, nie wiem, czy najlepszym pomysłem, jeżeli chodzi o Metal Śmierci,
jest łączenie OldSchool’a z nowoczesnością (a tak właśnie zrobili panowie z
Buried). Lepiej byłoby, chyba aby jasno określili, po której stronie barykady
stoją, ale to tylko moje subiektywne zdanie. Brzmienie jest oczywiście
soczyste, tłuste i selektywne, więc wykurw jest tu całkiem konkretny, choć
osobiście dodałbym tu nieco więcej pleśni i trupiego jadu. Kurczę, mam z tym
albumem małą zagwozdkę. Nie wiem, jak go właściwie jednoznacznie ocenić? Zjebać
nie wypada, gdyż sporo tu jednak bardzo dobrego, brutalnego, technicznego
mielenia starej szkoły, ale pochwalić też nie mogę, gdyż całokształt psują te
cholerne, nowomodne zagrywki dla czesanych w ząbek hipsterów. Dobra, z uwagi na
pamięć o Pyaemia, krakowskim targiem uznam, że „Oculus Rot” to materiał dobry.
Tylko dobry, a gdyby nie ta całkowicie zbędna nowoczesność, byłby wyśmienity.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz