czwartek, 9 września 2021

Recenzja HEDONIST „Sepulchral Lacerations”

 

HEDONIST

„Sepulchral Lacerations” (Demo)

Independent 2021

A teraz moi drodzy parafianie soczysta porcja skandynawskiego Old School Death Metalu rodem z… Kanady. W kraju klonowego liścia, a konkretnie w Kolumbii Brytyjskiej stacjonuje sobie bowiem Hedonist i rzeźbi w klasycznej, Śmierć Metalowej glinie szczerze, z niezbędnym, zgniłym uczuciem i oddaniem godnym szacunku. „Sepulchral Lacerations” to ich pierwsze wydawnictwo, a prawie 20 minut muzy, jaka się tu znalazła, wyraźnie oddaje hołd mistrzom gatunku, których z nazwy nie będę tu wymieniał, gdyż jest to całkowicie zbędne, a poza tym nie chcę, abyście zbytnio sugerowali się nieśmiertelnymi klasykami, gdyż grupa ta, mimo wyraźnych inspiracji, o których już pisałem powyżej, pozostawia w tych dźwiękach swój własny szlif i nie ogranicza się jeno do kopiowania ikon tego stylu. Tyle, jeżeli chodzi o ogólny zarys grupy, a teraz przejdźmy do meritum sprawy, czyli do muzyki zawartej na tegorocznym materiale demo kanadyjskich wielbicieli śmiertelnych wibracji. Każdy, nawet średnio rozgarnięty pożeracz metalowej strawy wie, czego się spodziewać po Klasycznym Metalu Śmierci rodem ze Skandynawii i możecie mi wierzyć na słowo, wszystko to znajdziemy na „Grobowych Ranach” Chropowate, bezkompromisowe, rwące skórę pasami, tłuste, zainfekowane wonią rozkładu wiosła, masywne, miażdżące beczki, gruby, wywracający wnętrzności bas i zaflegmiony solidnie, grobowy growling. Składowe zatem dobrze znane i lubiane, a przede wszystkim poskładane przez Hedonist w taki sposób, że słucha się tego wyśmienicie i nie odbija nam się starym, odgrzewanym na zjełczałym tłuszczu mięsiwem. Ich debiutancki materiał jawi mi się jako bardzo dobry konglomerat szwedzkiego odłamu Death Metalowego szaleństwa z melodyką charakterystyczną dla klasycznych zespołów z Finlandii i ledwie wyczuwalnym dotknięciem ciężkiej, norweskiej zgnilizny. Jak by jednak nie było, ci jegomoście doskonale wiedzieli, co chcą stworzyć, czego efektem jest wysoce zadowalający materiał, który brzmi tak, jakby grupa pochodziła z lat 90-tych, przeżyła tę epokę, lub doskonale rozumiała, czym był Metal Śmierci w tamtych czasach, bo to, że gloryfikują tamte lata, nie ulega najmniejszej wątpliwości, a mnie się to w chuj podoba. Jak na razie materiał ten ukazał się jedynie w formie cyfrowej, mam jednak nadzieję, że niebawem przybierze on jakąś fizyczną formę (najlepiej cd). Warto mieć baczenie na Hedonist, gdyż to demo wyraźnie rozbudza apetyt na więcej. Wpisuję zatem kanadyjską grupę na listę zespołów obserwowanych i czekam na kolejny, śmiertelny wymiot z obszarów Kolumbii Brytyjskiej.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz