FUNERAL FULLMOON
„Poetry of the DeathPoison”
Inferna
Profundus Records 2021
Tym
razem wyruszamy do Chile, aby zapoznać się z drugim albumem nieco
enigmatycznego, owianego mgiełką tajemnicy, jednoosobowego horda zwącego się
Funeral Fullmoon. Projekt zrzeszony jest w Pure Raw Underground Black Metal Plague
Circle wraz z 13th Temple, Gryftigæn, Mantiel, Old Castles, Pyreficativm,
Vel’Har, Wampyric Rites i Winterstorm, co dla niektórych będzie z pewnością
magnesem, aby zapoznać się z twórczością zespołu. W przypadku muzyki zawartej
na „Poetry of the Death Poison” należy pamiętać, że dźwięki te narodziły się
pod wpływem nienawiści, wściekłości, gniewu i manifestacji wszelakich
diabolicznych mocy czających się w piekielnych otchłaniach, a ich zadaniem jest
gloryfikacja śmierci, zła, ciemności i wszystkiego, co obrzydliwe, ohydne i
bluźniercze. Jak zatem pewnie już się domyślacie, album ten wychwala klasyczny,
jadowity, surowy, zimny i absolutnie wierny najgłębszym, najczarniejszym
korzeniom gatunku Black Metal królujący niepodzielnie na
scenie w początkach lat 90-tych. Znajdziemy tu zatem ponurą, złowieszczą muzykę
opartą na stosunkowo prostych, aczkolwiek zróżnicowanych pod względem tempa,
głucho napierdalających beczkach, ziarnistym basie, którego bardziej czuć,
aniżeli słychać, gdyż sporadycznie manifestuje on swoją obecność na tym
albumie, piłujących, chropowatych, barbarzyńskich, lodowatych riffach
uzupełnionych gdzieniegdzie chorymi dysonansami i ponurych, wstrętnych, nawiedzonych, grobowych
wokalizach przyprawioną złowróżbnym, mrocznym parapetem, która odwołuje się
bezpośrednio do klasycznych już dziś, pierwszych produkcji spod znaku Dark Throne,
Mayhem, Gorgoroth, Judas Iscariot, Warloghe, Burzum, czy Moonblood. Brzmienie
oczywiście z gatunku lo-fi, więc jest siarczyście, w chuj surowo i zajeżdża to
wszystko wilgotną, cmentarną kryptą. „Poezja Trucizny Śmierci” to oczywiście
nie jest nic nowego, ale z tych dźwięków, jak bardzo banalnie by to nie
zabrzmiało, sączy się autentyczne, namacalne zło, o przepraszam, powinienem był
napisać ZŁO, które niemal fizycznie wyczerpuje. Podoba mi się także szczere
zaangażowanie twórcy w swoje dzieło, jak i koncepcyjna czystość tego krążka,
oraz obezwładniający, hipnotyzujący, niemal rytualny feeling, jaki panuje na
tej płytce. Można się naprawdę zatracić w zawartej tu muzyce i długo błądzić po
jej zaklętych rewirach spowitych gęstą, nieomal lepką ciemnością. Wyśmienity,
tradycyjny Unholy Black Metal. Dopóty, dopóki będą się ukazywały takie albumy,
czarny ogień nigdy nie zgaśnie.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz