Nuclear Revenge
“Dawn of the Primitive Age”
Helldprod Rec. / Awakening Rec. 2021
Przyznam, że nieco zmyliła mnie w tym przypadku nazwa
zespołu. Włączając bowiem „Dawn of the Primitive Age” spodziewałem się
siarczystego death metalu lub nawet warmetalowej zawieruchy. Szczena mi jednak
po chwili nieco opadła, gdyż Hiszpanie zaatakowali staroszkolnym thrash
metalem. Chociaż może w tym przypadku jest to określenie poniekąd lekko
uproszczone, bo na drugiej płycie załogi z kraju Basków, poza agresywnym kopem
w dupę w stylu wczesnego Kreator, znajdziemy też pewne elementy blackmetalowe.
Nie ma ich może specjalnie wiele i przewijają się głównie w tych bardziej
melodyjnych partiach gitarowych (nordycka melodia w towarzystwie heavymetalowej
solówki na zakończenie płyty to czysty majstersztyk), ale nie da się ukryć, że
w pewien sposób urozmaicająca podstawę omawianych nagrań. Nagrań bardzo silnie
zainspirowanych metalem z lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, przede
wszystkim właśnie tym niemieckim. Kompozycje nie są tu zbyt skomplikowane czy
pobudzające wyobraźnię. One są zakorzenione w starych schematach, gdy nikt nie
bawił się w zmiany tempa czy łamanie rytmu co cztery akordy. Machina o nazwie
Nuclear Revenge gna prosto przed siebie, strzelając co chwilę siarczystymi
solówkami. Sporo jest na „Dawn of the Primitive Age” fragmentów szybkich i
bardzo szybkich, choć oczywiście nie mówię w tym przypadku o hyperblastach,
tylko o szybkości w kategorii starej szkoły. No ale przede wszystkim utwory
Nuclear Revenge, jak to bywało u klasyków, pełne są konkretnych, wpadających w
ucho i robiących tatar z mózgu, ostrych jak brzytwa riffów. A że Hiszpanie w
instrumenty potrafią doskonale, to i jest się czym podniecać. Mamy tu same
konkrety i doprawdy ciężko wyróżnić na płycie jakieś wystające ponad poziom
numery, bo całość trzyma fason przez całe trzydzieści osiem minut. Oczywiście
brzmienie jest tu stosowne do samej muzyki i słychać, że panowie nie starają
się grać w stylu retro, lecz naprawdę są retro! Świetnie tu chodzi bas,
wybijający się chwilami na pierwszy plan, natomiast wokale Cryptic Agressora
momentami przypominają Petrozzę z lat młodzieńczych. Przepysznie się wchłania
ten albumu, tym bardziej, że zdaje się on rosnąć z każdym kolejnym odsłuchem.
Nie pamiętam, kto tam u nas obsługuje Awakening Records, ale trzeba będzie się
rozejrzeć za tym krążkiem, bo to kawał dobrego grania. Ja pytań nie mam.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz