wtorek, 7 września 2021

Recenzja Nuclear Revenge “Dawn of the Primitive Age”

 

Nuclear Revenge

“Dawn of the Primitive Age”

Helldprod Rec. / Awakening Rec. 2021

Przyznam, że nieco zmyliła mnie w tym przypadku nazwa zespołu. Włączając bowiem „Dawn of the Primitive Age” spodziewałem się siarczystego death metalu lub nawet warmetalowej zawieruchy. Szczena mi jednak po chwili nieco opadła, gdyż Hiszpanie zaatakowali staroszkolnym thrash metalem. Chociaż może w tym przypadku jest to określenie poniekąd lekko uproszczone, bo na drugiej płycie załogi z kraju Basków, poza agresywnym kopem w dupę w stylu wczesnego Kreator, znajdziemy też pewne elementy blackmetalowe. Nie ma ich może specjalnie wiele i przewijają się głównie w tych bardziej melodyjnych partiach gitarowych (nordycka melodia w towarzystwie heavymetalowej solówki na zakończenie płyty to czysty majstersztyk), ale nie da się ukryć, że w pewien sposób urozmaicająca podstawę omawianych nagrań. Nagrań bardzo silnie zainspirowanych metalem z lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, przede wszystkim właśnie tym niemieckim. Kompozycje nie są tu zbyt skomplikowane czy pobudzające wyobraźnię. One są zakorzenione w starych schematach, gdy nikt nie bawił się w zmiany tempa czy łamanie rytmu co cztery akordy. Machina o nazwie Nuclear Revenge gna prosto przed siebie, strzelając co chwilę siarczystymi solówkami. Sporo jest na „Dawn of the Primitive Age” fragmentów szybkich i bardzo szybkich, choć oczywiście nie mówię w tym przypadku o hyperblastach, tylko o szybkości w kategorii starej szkoły. No ale przede wszystkim utwory Nuclear Revenge, jak to bywało u klasyków, pełne są konkretnych, wpadających w ucho i robiących tatar z mózgu, ostrych jak brzytwa riffów. A że Hiszpanie w instrumenty potrafią doskonale, to i jest się czym podniecać. Mamy tu same konkrety i doprawdy ciężko wyróżnić na płycie jakieś wystające ponad poziom numery, bo całość trzyma fason przez całe trzydzieści osiem minut. Oczywiście brzmienie jest tu stosowne do samej muzyki i słychać, że panowie nie starają się grać w stylu retro, lecz naprawdę są retro! Świetnie tu chodzi bas, wybijający się chwilami na pierwszy plan, natomiast wokale Cryptic Agressora momentami przypominają Petrozzę z lat młodzieńczych. Przepysznie się wchłania ten albumu, tym bardziej, że zdaje się on rosnąć z każdym kolejnym odsłuchem. Nie pamiętam, kto tam u nas obsługuje Awakening Records, ale trzeba będzie się rozejrzeć za tym krążkiem, bo to kawał dobrego grania. Ja pytań nie mam.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz