czwartek, 9 września 2021

Recenzja GOATSKULLT „Tevras”

 

GOATSKULLT

„Tevras”

Independent 2021

Goatskullt to stosunkowo młoda, fińska horda, założona w Helsinkach w 2017 roku. Przez te kilka lat istnienia panowie dorobili się już paru wydawnictw, z pełnym albumem „Refuse to Exist!” na czele. Niestety nie potrafię nic powiedzieć o wspomnianych w poprzednim zdaniu produkcjach grupy, gdyż żadna z nich jak dotąd nie zaplątała się jeszcze w moim odtwarzaczu. Dopiero tegoroczny materiał zatytułowany „Tevras” sprawił, że mogłem liznąć co nieco twórczości tego zespołu. Tak więc mamy oczywiście do czynienia z Black Metalem, jednak wizja czarciego grania, jaką na najnowszym wydawnictwie prezentuje Goatskullt, jest dosyć specyficzna. Napotykamy tu bowiem mariaż zimnego, siarczystego napierdalania odwołującego się wyraźnie do skandynawskiej, czarnejII fali z klimatycznym, epickim, podniosłym graniem, ubarwionym folkowymi naleciałościami oraz surowym, chropowatym, zainfekowanym punkiem, agresywnym, ziarnistym, intensywnym, wściekłym nakurwem. Wygląda to trochę tak, jakbyśmy na jednej płytce wymieszali składniki charakterystyczne dla twórczości Sargeist, czy Horna z Moonsorrow i doprawili to soczystym jebnięciem à la Impaled Nazarene, czy Urn. Niezła mieszanina nieprawdaż? Paradoksalnie jednak na „Tevras” całkiem dobrze się to sprawdza, nie czuć tu żadnego rozwarstwienia, a poszczególne kompozycje są spójne i bardzo dobrze ze sobą współgrają. Jest tu wściekłość, furia i nienawiść manifestowana przy pomocy siarczyście napierdalających beczek, chropowatego, rozrywającego basu, złowrogich, mizantropijnych riffów i jadowitych, srogich, barbarzyńskich wokaliz. Znajdziemy także na tej produkcji wałki, w których główny nacisk położono na atmosferę, gdzie na tle równego, średniego najczęściej tempa usłyszymy nasączone melancholią, odwołujące się do lokalnego folkloru melodie, nieco czystych wokali, akustycznych elementów i delikatne dotknięcie parapetu, a wszystko po to, aby naszym oczom ukazały się zaśnieżone, nietknięte, monumentalne górskie megality północy, tajemnicze, mroczne lasy i skute lodem jeziora. Zespół udanie operuje tu nastrojami o kilku odcieniach, nie zatracając zarazem wściekłego, jadowitego charakteru swojej muzyki, co niewątpliwie można uznać za atut tej płytki, a dodatkowego kolorytu dodają jej wokale, które w całości artykułowane są w języku fińskim. Brzmi to wszystko tak, jak należy. Jest siara, ogień, bluźnierstwo i surowe pierdolnięcie, zachowano tu jednak należytą przestrzeń niezbędną do budowania zmiennej atmosfery, więc wszystkie instrumenty mogą wybrzmieć odpowiednio, a z odsłuchem tego materiału nie ma problemu. Podsumowując zatem: „Tevras” to naprawdę dobra robota i mogę polecić tę płytkę wszystkim fanom skandynawskiego (ze wskazaniem na specyficzny, fiński odłam) Black Metalu. Rozczarowań nie przewiduję.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz