GOATSKULLT
„Tevras”
Independent 2021
Goatskullt
to stosunkowo młoda, fińska horda, założona w Helsinkach w 2017 roku. Przez te
kilka lat istnienia panowie dorobili się już paru wydawnictw, z pełnym albumem „Refuse
to Exist!” na czele. Niestety nie potrafię nic powiedzieć o wspomnianych w
poprzednim zdaniu produkcjach grupy, gdyż żadna z nich jak dotąd nie zaplątała
się jeszcze w moim odtwarzaczu. Dopiero tegoroczny materiał zatytułowany
„Tevras” sprawił, że mogłem liznąć co nieco twórczości tego zespołu. Tak więc mamy
oczywiście do czynienia z Black Metalem, jednak wizja czarciego grania, jaką na
najnowszym wydawnictwie prezentuje Goatskullt, jest dosyć specyficzna.
Napotykamy tu bowiem mariaż zimnego, siarczystego napierdalania odwołującego
się wyraźnie do skandynawskiej, czarnejII fali z klimatycznym, epickim,
podniosłym graniem, ubarwionym folkowymi naleciałościami oraz surowym,
chropowatym, zainfekowanym punkiem, agresywnym, ziarnistym, intensywnym,
wściekłym nakurwem. Wygląda to trochę tak, jakbyśmy na jednej płytce wymieszali
składniki charakterystyczne dla twórczości Sargeist, czy Horna z Moonsorrow i
doprawili to soczystym jebnięciem à la Impaled Nazarene, czy Urn. Niezła
mieszanina nieprawdaż? Paradoksalnie jednak na „Tevras” całkiem dobrze się to
sprawdza, nie czuć tu żadnego rozwarstwienia, a poszczególne kompozycje są
spójne i bardzo dobrze ze sobą współgrają. Jest tu wściekłość, furia i
nienawiść manifestowana przy pomocy siarczyście napierdalających beczek, chropowatego,
rozrywającego basu, złowrogich, mizantropijnych riffów i jadowitych, srogich,
barbarzyńskich wokaliz. Znajdziemy także na tej produkcji wałki, w których główny
nacisk położono na atmosferę, gdzie na tle równego, średniego najczęściej tempa
usłyszymy nasączone melancholią, odwołujące się do lokalnego folkloru melodie,
nieco czystych wokali, akustycznych elementów i delikatne dotknięcie parapetu,
a wszystko po to, aby naszym oczom ukazały się zaśnieżone, nietknięte,
monumentalne górskie megality północy, tajemnicze, mroczne lasy i skute lodem
jeziora. Zespół udanie operuje tu nastrojami o kilku odcieniach, nie zatracając
zarazem wściekłego, jadowitego charakteru swojej muzyki, co niewątpliwie można
uznać za atut tej płytki, a dodatkowego kolorytu dodają jej wokale, które w
całości artykułowane są w języku fińskim. Brzmi to wszystko tak, jak należy.
Jest siara, ogień, bluźnierstwo i surowe pierdolnięcie, zachowano tu jednak
należytą przestrzeń niezbędną do budowania zmiennej atmosfery, więc wszystkie
instrumenty mogą wybrzmieć odpowiednio, a z odsłuchem tego materiału nie ma
problemu. Podsumowując zatem: „Tevras” to naprawdę dobra robota i mogę polecić
tę płytkę wszystkim fanom skandynawskiego (ze wskazaniem na specyficzny, fiński
odłam) Black Metalu. Rozczarowań nie przewiduję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz