piątek, 10 września 2021

Recenzja Redemptus „Blackhearted”

 

Redemptus

„Blackhearted”

Gruesome Rec. / Raging Planet Rec. /  Regulator Rec. / Ring Leader Rec. 2021

Mimo iż portugalski Redemptus istnieje już siedem lat, z nazwą tą spotykam się dopiero teraz, przy okazji wydania przez zespół trzeciej dużej płyty. Może dlatego, że wszelkiego rodzaju post-metale nie należą do grona moich głównych zainteresowań, aczkolwiek jak się okazuje, i do tej szufladki warto czasem zajrzeć, bo można w niej wyłowić niezłą perełkę. Taką jest bez wątpienia „Blackhearted”, pięćdziesiąt minut muzyki łączącej w sobie wpływy rockowe, post-metalowe, post-punkowe z elementami sludge czy nawet doom. Trio z Porto bynajmniej nie podąża wydeptaną ścieżką i nie ogranicza się w swoich inspiracjach, dzięki czemu ich najnowszy materiał to dźwięki przejmujące i całkowicie absorbujące. Dziesięć kompozycji przepełnionych jest smutkiem, beznadzieją i wszelkimi negatywnymi emocjami. Jednocześnie utwory są ponadprzeciętnie bogate i urozmaicone, chwilami nawet zaskakujące a przez cały czas trzymające w napięciu i niepewności. Są niczym tocząca umysł chorego depresja, zniewalająca i przejmująca kontrolę nad świadomością. Panowie bardzo przemyślanie łączą fragmenty nastrojowe z erupcjami gniewu albo eksplozjami bezradności. Fragmenty sludge’owe ubarwiane są gdzieniegdzie narkotycznymi dysonansami a ciężkie doomowe walce zapętlają się z powolnymi, cieknącymi niczym krew z przeciętych żył melodiami. Olbrzymią rolę pełnią na tym krążku wyjątkowo emocjonalne wokale. Wszelkiego rodzaju growle, wrzaski, szepty, kobiece zaśpiewy w tle, sample czy deklamacje tworzą wrażenie, jakby opowiadały prawdziwą tragiczną historię, a nie były jedynie niezbędnym dodatkiem do muzyki. Ta z kolei naprawdę omamia na tyle, że nie zdziwiłbym się, gdyby ktoś pod wpływem muzyki Redemptus wszedł do wanny pełnej gorącej wody z żyletkami w ręku. Z drugiej strony taka depresyjna podróż może stanowić swoiste katharsis, i właśnie w ten sposób ona na mnie działa. „Blackhearted” to wizyta w świecie malowanym odcieniami szarości, w którym pozytywne uczucia konają w agonii a z nieba płyną jedynie gorzkie łzy. Ten materiał robi na mnie ogromne wrażenie i myślę, że jest to jedna z najlepszych płyt w gatunku na przestrzeni ostatnich lat. Zdecydowanie polecam, zwłaszcza na nadchodzące długie jesienne wieczory. Tylko kupcie sobie zawczasu kawałek sznura, co by potem nie biegać po całodobowych.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz