SYNING
„Syning”
Terratur
Possessions 2021
Jeżeli
są na tej sali miłośnicy ponurego, mrocznego, nawiedzonego, maniakalnego Black
Metalu o depresyjnych wibracjach, który rozkwita powoli i metodycznie w
przerażającej atmosferze strachu i rozpaczy, hipnotyzuje i mami słuchacza,
wciągając go w zimne otchłanie samotnej śmierci, ukazując jednocześnie
wszystko, co jest poza nią, to powinni czym prędzej zaopatrzyć się w
debiutancką płytę norweskiego Syning, gdyż takie właśnie krajobrazy maluje
swymi dźwiękami ten projekt stworzony z muzyków Manes, Knokkelklang i Whoredom Rife.
Trzy zawarte tu wałki przytłaczają i sieją nieliche spustoszenie swą surowością
i ciężarem, a jednocześnie wręcz ociekają niepokojem, zaciskając się wokół
umysłu słuchacza w piekielnym uścisku. Gniecie ta płytka z okrutną siłą, a
zbudowana jest z miażdżących bębnów, pełzającego, grubego basu, posępnych
wioseł, które roztaczają przy pomocy gęstych, smolistych riffów i umiejętnie
zastosowanych, atonalnych, dysonansowych akordów posępne pejzaże wypełnione
aurą tajemniczych rytuałów i okultystycznych obrzędów. Nawiedzone, chore wokale
przenikają przez ten zwarty monolit i wraz z naznaczonymi ciemnością,
ambientowymi partiami parapetu, meandrującymi, grobowymi, często ukrytymi
melodiami i industrialnie pobrzmiewającymi tonami tworzą wstrząsającą mieszankę
mizantropijnej agresji, melancholii i oszałamiających, luminescencyjnych wręcz,
odmiennych stanów świadomości. „Syning” zachowuje doskonałą, niemal idealną,
delikatną równowagę pomiędzy siarczystymi wybuchami wściekłości, a bardziej
eterycznymi, klimatycznymi teksturami. Norweskie trio cierpliwie i
konsekwentnie buduje, tworzy i pozwala dojrzewać swym wizjom, dzięki czemu otrzymujemy
materiał zawierający niesamowicie sugestywną przestrzeń dźwiękową całkowicie
pozbawioną światła. Słychać tu elementy, stanowiące fundament II fali
skandynawskiego Black Metalu, jednak w owe podstawy wpleciono na tej produkcji
wątki opasłego, zalatującego trupim jadem, przygnębiającego Funeral Doom
Metalu, błądzące, przypływające i odpływające, tłuste riffy naznaczone niemal
bluesową nutą, czy przebijającą się cierpliwie z drugiego planu nasączoną
mrokiem i udręką, niepokojącą elektronikę. Doprawdy złowieszczy i niepokojący
to album, bogaty w różnorodne faktury, choć niespecjalnie skomplikowany,
intensywny, ale zawierający zarazem niemało delikatnych, nierzadko akustycznych
tonów. Jak zatem sami widzicie, dosyć popaprany to krążek, ale atmosfera muzyki
Syning jest iście obezwładniająca, absolutnie hipnotyczna, złowroga, ponura do
szpiku kości i tyra beret niemożliwie. Płytka dla poszukujących najgłębszych
odcieni ciemności ukrytych w mroku.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz