niedziela, 26 września 2021

Recenzja Autokrator „Persecution”

 

Autokrator

„Persecution”

Krucyator Prod. 2021

Nie będę ściemniał, że jestem wielkim fanem Autokrator od samego początku. Tak naprawdę dopiero trzecia płyta tego pochodzącego z Francji komanda kopnęła mnie w dupę na tyle mocno, że to odczułem. Miałem zatem cichą nadzieję na kolejny krążek, który podtrzyma tendencję wznoszącą, a przynajmniej nie spadnie poniżej poziomu „Hammer of the Heretics”. Spieszę zatem donieść, że o najmniejszym rozczarowaniu nie ma tu mowy. Powiem więcej, Autokrator powoli, acz systematycznie, się rozwija. „Persecution” to trzydziestoczterominutowy koncept na temat prześladowań chrześcijan w czasach Imperium Rzymskiego. Muzycznie natomiast jest to pierwszoligowa death/black metalowa rozpierducha. Sporą część płyty stanowi bezlitosna chłosta niebanalnymi riffami w towarzystwie siekających zwoje mózgowe na tatar blastów. Nie jest to jednak bezmyślna sieczka, gdyż nawet w najszybsze utwory wplecione zostały chwytliwe zwolnienia, przełamujące glowlowy schemat skandowane hasła, brzmiące niczym okrzyki w rzymskim Koloseum, czy marszowe tempa. Autokrator łączy muzykę starej szkoły z lekkim posmakiem Portalowego gruzu, niszczące swoją siłą akordy przyprawia odpowiednią dawką melodii i urozmaica utwory tak, by nie występował w nich element powtarzalności. Słuchając „Persecution” mam wrażenie, jakby atmosfera z każdym kolejnym utworem stawała się coraz bardziej gęsta, aż dochodzimy do punktu kulminacyjnego w postaci „Caesar Nerva Traianus”, masywnego walca przy którym można zapomnieć oddychać, zwłaszcza przy chóralnym „Hail Caesar!” wywołującym u mnie ciary na plecach. Album wieńczy rytualny „Apocalypsis” z wybijającymi wojenny rytm kotłami i recytowanym fragmentem Apokalipsy z „The Biblia Sacra Vulgata”. Uff… Nie ma na tym albumie fragmentów słabych i stanowi on zwarty, masywny monolit. Co najważniejsze, Francuzi nie kopiują nikogo na siłę, lecz czerpiąc z wielu źródeł kreują swój własny styl. Styl, który coraz bardziej mi się podoba. I wszystko byłoby idealne, lecz do jednego szczegółu muszę się tradycyjnie dojebać, a jest nim zbyt sterylne jak na mój gust brzmienie perkusji, w szczególności centrali, które chodzą nieco plastikowo. Zdaję sobie sprawę, że jestem na tym punkcie odrobinę uprzedzony, bo po kilku odsłuchach przestało mnie to jakoś drastycznie irytować, ale… Nie zmienia to oczywiście faktu, iż najnowsze dziecko Autokrator uważam za najbardziej dojrzały i najmocniejszy materiał zespołu. Każdy, kto po „Hammer of the Heretics” miał pobudzony apetyt może już teraz siadać do stołu i czekać na kolejną porcję wybornych żabich udek. Bon apetit!

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz