poniedziałek, 27 września 2021

Recenzja VALDAUDR „Drapsdalen”

 

VALDAUDR

„Drapsdalen”

Soulseller Records 2021

Valdaudr to nowa nazwa na Black Metalowej scenie, ale nie do końca. Jest to bowiem zespół, który w latach 2000-2018 egzystował jako Cobolt 60 i wydał dwa albumy długogrające, a tworzą go persony, które rzeźbią w Blood Red Throne, Blot, czy Scariot. Widzicie zatem, że panowie grać potrafią, z niejednego, Diabelskiego pieca spleśniały chleb żarli, sztucznym kultem się nie zasłaniają i kaszany nie odpierdalają, bo najzwyczajniej w świecie nie wypada. Wydana w tym roku w barwach Soulseller Records pierwsza, pełna płyta grupy przynosi nam muzykę, która bardzo mocno zbliża się do początkowych dni norweskiego Black Metalu. Usłyszymy tu zatem surowe, jadowite, korzenne, ocierające się mocno o Punk riffy, gruboziarnisty, szorstki bas z ostrymi krawędziami, twarde, siejące konkretną rozpierduchę beczki i rasowy, przeszywający scream. Te klasyczne do bólu struktury wzbogacono o akustyczne, gitarowe pasaże, zastosowane z dużym wyczuciem i dogłębnym znawstwem tematu, delikatnie folkowe elementy i zaczerpnięte z pierwotnego Thrash Metalu lat 90-tych, żrące w chuj, nasycone agresją tekstury dźwiękowe i przyprawiono odrobiną soczystego Rock’n’Roll’a. Kompozycje, jakie znalazły się na tej płycie, są raczej proste, bezpośrednie i nieco rubaszne, a główny nacisk położono w nich na bijące mocno gary i rwące skórę pasami, srogie wiosła. Bez srania po krzakach i lizania się po fujarach, szczerze, w mordę i na łańcuch. Produkcja jest oczywiście surowa i zalatująca wilgotną piwnicą, ale zapewnia wystarczająco dużo miejsca, aby wszystkie instrumenty mogły rzeźbić bez przeszkód. Naprawdę solidnie chłopaki napierdalają i choć klasycznych już dziś albumów z tego gatunku zdetronizować nie mają szans, to „Drapsdalen” trzyma zdecydowanie wysoki poziom,  ukazując doskonałe połączenie ociekającego klimatem lat 90-tych, surowego, ponurego Black Metalu o punkowym szlifie z chwytliwym urokiem poczerniałego Thrash Metalu. Słychać tu oczywiście pewne, nieuniknione nawiązania do produkcji DarkThrone / Isengard, Tulus, Allegiance, wczesnego Aura Noir, pierwszych produkcji Dødheimsgard, Enslaved, czy Satyricon, ale to można w zasadzie powiedzieć o prawie każdym, wychodzącym aktualnie albumie, który kultywuje tradycje klasycznego, norweskiego, czarciego grania, a poza tym „Dolina Morderstw” imponuje umiejętnością wydestylowania najlepszych elementów tego stylu, odzwierciedlając zarazem starą, bluźnierczą magię gatunku. Efektem końcowym jest płyta, która emanuje hipnotyzującym, diabolicznym mistycyzmem starej szkoły i można wraz z nią konkretnie popłynąć. Bardzo mocny debiut. Album do obowiązkowego zakupu dla wszystkich maniaków tradycyjnego, skandynawskiego Black Metalu.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz