Congenital
Deformity
„Sacrifice”
Morbid
Chapel 2021
Debiutanckie demo Congenital Deformity które ukazało
się w zeszłym roku przeleciało mi przez uszy niemal z prędkością światła,
niewiele pozostawiając w głowie. Była to taka przeciętna przeciętność. Zatem w „Sacrifice”
nie pokładałem specjalnych nadziei i szczerze mówiąc wrzuciłem ten materiał na
ruszt wyłącznie po to, by go odfajkować. I tu spotkała mnie mała niespodzianka.
Oto bowiem włoski projekt zrobił spory krok wprzód i dość zasadniczo rozwinął
swój styl, w czym zapewne olbrzymia zasługa poszerzenia składu o drugiego
muzyka. Z siermiężnego i dość mocno kwadratowego łupania zespół ruszył wartko
ścieżką w kierunku Finlandii. Nie zaprzeczę, że elementy wspomnianego
prymitywizmu nadal są na tej demówce obecne, jednak dodatkowo pojawiły się tu
także chwytliwe melodie, doomowe walce i ten niepowtarzalny północny klimat.
Początek utworu tytułowego to dla mnie czysty „The Karelian Isthumus”, a
pojawiający się w połowie kompozycji gitarowy pasaż to niemal „Tales From the
Thousand Lakes”, coś pięknego. Finlandia jest tu także słyszalna w
charakterystycznie zapiaszczonym brzmieniu gitar, zawsze kojarzącym mi się
przede wszystkim z wczesnym Belial. Nie da się też nie wyczuć w tych nagraniach
kapki szkoły zamorskiej, tej starszej, z okresu pierwszej świetności.
Generalnie jednak materiał na „Sacrifice” jest dość zróżnicowany, nie ma bicia
konia w jednym tempie. Jest sporo przyspieszeń, kilka dołów i przede wszystkim
wiele ciekawych aranży. Na dobrą sprawę można powiedzieć, że na drugim demo
Congenital Deformity prezentuje się jako nowy zespół, nie tylko
podliftingowany, ale z zupełnie nowym obliczem. No, to teraz nic jak tylko
czekać na pełnometrażowy debiut, bo „Sacrifice” to jedynie siedemnaście minut
muzyki, a mi chciałoby się więcej. Jeśli więc panowie okrzepną i zrobią jeszcze
jeden mały kroczek przed siebie, to następne wydawnictwo może być naprawdę
mocne. Czego oczywiście Włochom i sobie serdecznie życzę, bo obrany przez nich kierunek jak najbardziej mi odpowiada.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz