REDEMPTUS
„Blackhearted”
Gruesome
Records 2021
Nie ukrywam, że twórczość Redemptus to nie moje klimaty. Sludge/Post-Metalowe granie podlane Hardcore’m nie rajcuje mnie bowiem nic, a nic, a w niektórych wypadkach powoduje wręcz odruchy wymiotne i nerwowy szczękościsk. Zdecydowałem się jednak podejść do trzeciej, pełnej płyty tego portugalskiego trio, wszak może w końcu znajdzie się kapela, która przekona mnie do tego stylu? Przesłuchałem zatem kilka razy „Blackhearted”, jednak żadne oświecenie nie nastąpiło. Nie wystąpiły jednak także żadne reakcje niepożądane, o których pisałem nieco wyżej, więc można uznać, że nie było tragedii, ale nadużyciem byłoby stwierdzenie, że było dobrze. W swojej kategorii to z pewnością bardzo dobry materiał, zbudowany na ciężko bijących bębnach, grubym, chropowatym, gniotącym konkretnie basie, tłustych, chwilami potężnych, gitarowych riffach i emocjonalnych wokalizach o kilku odcieniach i nawet ja, będący raczej oponentem takiego grania, który nie czuje tych wibracji, wyłapałem tu kilka ciekawych patentów, zwłaszcza jeżeli chodzi o pracę wiosła. Sporo bowiem na tej płycie dobrych, hipnotyzujących, starannie wykalibrowanych pod względem melodii i dynamiki riffów, które jednocześnie mają swój niezaprzeczalny ciężar, a ich mulista, tępa struktura sprawia, że gniotą niezgorzej. Bębny również mają swoje momenty, w których miażdżą bądź dla kontrastu zapuszczają się w bardziej wysublimowane, progresywne rejony o znacznie większym stopniu skomplikowania, podobnie jak bas, który miejscami poniewiera okrutnie w punkowym stylu, ale i bez problemów potrafi wyrzeźbić mocniej pokręcone, zniekształcone struktury. Gdy rozłożymy zatem ten materiał na czynniki pierwsze, to poszczególne składniki prezentują się całkiem dobrze i niekiedy robią spore wrażenie, ale „Blackhearted” jako całość ni chuja do mnie nie przemawia. Słychać, że ważnymi dla Portugalczyków zespołami, a zarazem źródłem ich inspiracji są Isis, Converge, Neurosis, czy Mastodon, wiec fani wymienionych tu powyżej zespołów powinni wchłonąć dźwięki tworzone przez Redemptus bez większych problemów i zapewne będą im się one podobać. Dla mnie to mimo wszystko trochę zbyt jałowe. Brakuje mi tu soczystego pierdnięcia, choćby odrobiny krwi i mięcha. Dlatego też do trzeciej płyty grupy z Lizbony z pewnością już nie powrócę, ale każdy, kto lubi wszelkiego rodzaju Post-Metalowe hybrydy, powinien zainteresować się twórczością Portugalczyków, gdyż z dużą dozą prawdopodobieństwa łyknie ją zachłannie niczym głodny pelikan.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz