Kły
„Chen”
Pagan Rec. 2021
Kurcze, poprzedni album Kłów jeszcze nie zdążył mi
się zakurzyć na półce a tu panowie powracają z kolejnym, trzecim już dużym
materiałem. Trzeba przyznać, iż tempo pracy i regularność faktycznie na
najwyższym poziomie. Źle to czy dobrze? Chyba jednak dobrze, bo skoro wena nie odpuszcza,
to i na co czekać. Pomysły na muzykę zespół faktycznie ma, bo mimo iż wszystkie
ich płyty przesiąknięte są charakterystycznym feelingiem, to jednak każda z
nich jest nieco inna. Tym razem Kły odpływają jakby jeszcze bardziej od
klimatów stricte black metalowych, zbliżając się do klasyki, nie tyle nawet metalu,
co hardrocka czy rocka z lat siedemdziesiątych albo muzyki zimnofalowej. Nie bójcie
się jednak, nie jest to żadne przebieranie się w żaboty i kolorowe fatałaszki w
stylu wiadomych zespołów szwedzkich. Już szybciej przyrównałbym muzykę na „Chen”
do tego, co tworzą Wędrowcy-Tułacze-Zbiegi, choć zdecydowanie mocniej tkwi
ona w, mimo wszystko, black metalu. Bardzo melancholijnym jednak i nieco
teatralnym, stąd porównania do ostatnich dokonań Furii nie będą tu zapewne dla
nikogo żadnym zaskoczeniem. Wiele na tej płycie fragmentów spokojnych, nawet
akustycznych, z deklamowanymi polskojęzycznymi tekstami przypominającymi poezję
Nihila. Zespół co prawda konsekwentnie milczy na temat personaliów ludzi w
niego zaangażowanych, lecz nie zdziwiłbym się, gdyby stali za nim ludzie
powiązani z LTWB. „Chen” to materiał, którego nie można oceniać po jednym czy
dwóch odsłuchach, gdyż nie sposób go ogarnąć na szybko. W nim należy zanurzyć się
całym sobą i powoli oddawać się płynącym narkotycznie dźwiękom. Największą siłę
tych nagrań stanowi bowiem stworzony przez ich autorów nastrój, sposób
przekazywania emocji i budowania niecodziennej atmosfery. Muzyka Kłów jest niezwykle
dojrzała, potrafi jednocześnie czarować jak i niespodziewanie kąsać. Nic na tej
płycie nie dzieje się bez powodu a wachlarz stosowanych rozwiązań sprawia, że
słucha się jej jak w transie. Po raz kolejny biję głębokie pokłony dziękując
muzykom za ich kunszt i umiejętność dozowania napięcia. I nie mam absolutnie nic
przeciwko, by kolejny krążek ukazał się w przyszłym roku. Łyknę go zapewne tak
samo łapczywie jak wszystkie dotychczasowe.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz