środa, 29 września 2021

Recenzja Kły „Chen”

 

Kły

„Chen”

Pagan Rec. 2021

Kurcze, poprzedni album Kłów jeszcze nie zdążył mi się zakurzyć na półce a tu panowie powracają z kolejnym, trzecim już dużym materiałem. Trzeba przyznać, iż tempo pracy i regularność faktycznie na najwyższym poziomie. Źle to czy dobrze? Chyba jednak dobrze, bo skoro wena nie odpuszcza, to i na co czekać. Pomysły na muzykę zespół faktycznie ma, bo mimo iż wszystkie ich płyty przesiąknięte są charakterystycznym feelingiem, to jednak każda z nich jest nieco inna. Tym razem Kły odpływają jakby jeszcze bardziej od klimatów stricte black metalowych, zbliżając się do klasyki, nie tyle nawet metalu, co hardrocka czy rocka z lat siedemdziesiątych albo muzyki zimnofalowej. Nie bójcie się jednak, nie jest to żadne przebieranie się w żaboty i kolorowe fatałaszki w stylu wiadomych zespołów szwedzkich. Już szybciej przyrównałbym muzykę na „Chen” do tego, co tworzą Wędrowcy-Tułacze-Zbiegi, choć zdecydowanie mocniej tkwi ona w, mimo wszystko, black metalu. Bardzo melancholijnym jednak i nieco teatralnym, stąd porównania do ostatnich dokonań Furii nie będą tu zapewne dla nikogo żadnym zaskoczeniem. Wiele na tej płycie fragmentów spokojnych, nawet akustycznych, z deklamowanymi polskojęzycznymi tekstami przypominającymi poezję Nihila. Zespół co prawda konsekwentnie milczy na temat personaliów ludzi w niego zaangażowanych, lecz nie zdziwiłbym się, gdyby stali za nim ludzie powiązani z LTWB. „Chen” to materiał, którego nie można oceniać po jednym czy dwóch odsłuchach, gdyż nie sposób go ogarnąć na szybko. W nim należy zanurzyć się całym sobą i powoli oddawać się płynącym narkotycznie dźwiękom. Największą siłę tych nagrań stanowi bowiem stworzony przez ich autorów nastrój, sposób przekazywania emocji i budowania niecodziennej atmosfery. Muzyka Kłów jest niezwykle dojrzała, potrafi jednocześnie czarować jak i niespodziewanie kąsać. Nic na tej płycie nie dzieje się bez powodu a wachlarz stosowanych rozwiązań sprawia, że słucha się jej jak w transie. Po raz kolejny biję głębokie pokłony dziękując muzykom za ich kunszt i umiejętność dozowania napięcia. I nie mam absolutnie nic przeciwko, by kolejny krążek ukazał się w przyszłym roku. Łyknę go zapewne tak samo łapczywie jak wszystkie dotychczasowe.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz