sobota, 4 września 2021

Recenzja RIVERS LIKE VEINS „The Hidden Portals”

 

RIVERS LIKE VEINS

„The Hidden Portals”

Werewolf Promotion 2021

No to doczekaliśmy się drugiego krążka jednej z ciekawszych moim zdaniem formacji na bogatej, polskiej scenie Black Metalowej. Mowa oczywiście o Rivers Like Veins i ich najnowszym wydawnictwie zatytułowanym „The Hidden Portals”, które podobnie, jak pierwszy album krakowian ukazało się w barwach Werewolf  Promotion. Po kilkukrotnym zagłębieniu się w dźwięki zawarte na tym materiale płytka ta jawi mi się jako naturalna kontynuacja i zarazem rozwinięcie stylu zaprezentowanego na „Z Iskier Srebrnych Orszaków”. Ponownie mamy do czynienia ze zwartymi strukturami Czarciego Metalu, w które bardzo umiejętnie, ciekawie i odważnie, ale też zarazem bardzo gustownie wpleciono elementy elektroniki, a całość doprawiono charakterystycznym, pogańskim szlifem. Nie jest to jednak kalka poprzedniej produkcji, choć oczywiście pewne podobieństwa, jak i elementy łączące oba materiały tu występują, co jest rzeczą zrozumiałą i naturalną. Wspólnym mianownikiem jest tu na pewno intensywny, jadowity, zimny Black Metal stanowiący niejako kręgosłup tej muzyki, jednak „Ukryte Portale” są wg mnie płytą zdecydowanie ciekawszą, bardziej rozbudowaną, jak i dopracowaną. Większy nacisk położono tu na melodykę, jak i bardziej chwytliwą, rytmiczną motorykę, ale zabiegi te wcale nie stępiły pazura tego krążka i jego agresywnego charakteru. Pokazały za to, że zespół dojrzał, poszerzył swoje źródła inspiracji i śmiało po nie sięga, o czym może świadczyć choćby jeden z coverów, jaki znajdziemy na tej płytce. Jaki to utwór nie będę zdradzał, żeby nie psuć Wam zabawy, uwierzcie mi jednak na słowo, że to wybór ciekawy i nieco zaskakujący. Wykonano go jednak genialnie i wprost idealnie wkomponował się on w zawartość muzyczną tego krążka. Trio z grodu Kraka zapuszcza się także na tej płycie nieco głębiej (ale bez przesady) na terytoria klasycznych form metalowej ekspresji, lepiej wypada także po mojemu klawisz i cała, wspominana już tu gdzieś wyżej elektronika, jak i damskie wokale i deklamacje robiące tu niezgorszy, zainfekowany ciemnością feeling. Ciekawych pomysłów zatem jak widzicie, zespołowi nie brakuje, a spektrum użytych środków artystycznego wyrazu jest szerokie, dzięki czemu zawartość „The Hidden Portals” jest zdecydowanie bogatsza od swej, wydanej przed dwoma laty  poprzedniczki. Na tych zmianach zyskał także klimat nowej produkcji Rivers Like Veins. Atmosfera, jaka sączy się z tego krążka, jest nieco mistyczna, przesiąknięta mgiełką tajemnicy, ale też do pewnego stopnia melancholijna i tęskna. Album do najkrótszych nie należy, gdyż trwa ponad 50 minut, ale dzieje się tu naprawdę sporo, praktycznie każdy wałek dostarcza konkretną paletę emocji, więc słuchacz nie odczuwa znużenia, a konsumpcja owej strawy duchowej odbywa się ze sporą przyjemnością. Swoje trzy grosze do pozytywnego odbioru tej płytki dorzuca też niewątpliwie produkcja. Sound tego materiału jest bowiem mocny, jadowity, siarczysty i przybrudzony, ale zarazem sporo tu przestrzeni, a dźwięk ma organiczny posmak. Cóż, nie pozostaje mi nic innego, jak polecić ten ze wszech miar udany album. Już teraz z ciekawością oczekuję na następny materiał małopolskiej formacji.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz