OBVURT
„The Beginning” (Ep)
Brutal Mind 2021
Zanim
przejdę do kwestii merytorycznych tej recenzji, niech mi wolno będzie wyrazić
podziw i uznanie dla wioślarza (który zresztą pełni w zespole także funkcję
gardłowego). Philippe Drouin (znany choćby z Unbreakable Hatred i Vitiated), bo
o nim mowa, ponad wszystko ukochał sobie gitarę i techniczną odmianę Metalu Śmierci.
Długo i z zapałem szlifował swe umiejętności, osiągnął
poziom, który dla wielu gitarzystów był mokrym snem i wówczas uczestniczył w
koszmarnym wypadku samochodowym, w wyniku którego ucierpiał bardzo mocno jego
nadgarstek i z racji tego gra na jego ukochanej gitarze stała się niemożliwa.
Nawet nie chcę myśleć, jak bardzo przeżywał taką diagnozę. Chłop nie użalał się
jednak nad sobą, tylko kupił gitarę dla leworęcznych i zaczął ponownie żmudną
naukę gry na swym instrumencie. Kurwa, stary, jesteś moim bogiem i kłaniam Ci
się w pas. O tym, że Philippe zwyciężył i wymiata teraz okrutnie, nie muszę
pisać, to rozumie się samo przez się, a poza tym świadczy o tym najlepiej
pierwszy materiał Obvurt, czyli zespołu, który prócz Philippe’a tworzą także
Olivier Pinard (Neuraxis, Vengeful, Cryptopsy, Cattle Decapitation, Akurion) i
Samuel Santiago, który przewinął się m.in. przez składy takich zespołów, jak
Beyond Creation, Loudblast, Gorod, Zubrowska, Vacuus, Black Crown Initiate,
Agressor, czy Arkhon Infaustus. „The Beginning” to trochę ponad
osiemnastominutowy pokaz znakomitego, niszczącego, Technicznego Brutal Death
Metalu. Zaraz, gdy tylko wybrzmią ostatnie dźwięki klasycznego intro, atakowani
jesteśmy lawiną masywnych, konkretnie pokręconych, gniotących potężnie bębnów,
tłustymi, dudniącymi, postrzępionymi, kreślącymi matematyczne wręcz wzory
liniami basu, mięsistymi, rozrywającymi w piździec, precyzyjnymi,
zagęszczonymi, technicznymi, miażdżącymi riffami i agresywnymi, jadowitymi
growlami o kilku odcieniach. Pojawiają się tu także nieco bardziej melodyjne
akcenty, ale w żaden sposób nie rzutuje to na bezkompromisowość tego materiału.
Elementy techniczne są wyśmienicie osadzone w każdym wałku i mają sens, więc
nie jest to li, tylko zwykła masturbacja nad instrumentami, a płytka ta wymiata
dzięki temu niemożebnie, oszałamia i w chuj poniewiera. Za brzmienie odpowiada
tu Chris Donaldson, znany ze współpracy z Cryptopsy, więc sound tego materiału
jest potężny, soczysty i brutalny, ale zarazem organiczny i przestrzenny,
jednym słowem żre ta produkcja niesamowicie. Wyśmienity, techniczny Metal
Śmierci, bez dwóch zdań. Mam tylko jedno zastrzeżenie. Dlaczego tak krótko?
Ledwo człowiek się ogarnie przytłoczony lawiną tych doskonałych dźwięków, a tu
już koniec. Cóż, ponoć lepszy niedosyt niż nadmiar. Zamawiam zatem obowiązkowo
tę płytkę do swojej kolekcji i czekam z niecierpliwością na kolejne strzały z
kanadyjskiego Quebec’ku.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz