środa, 3 listopada 2021

Recenzja OBVURT „The Beginning”

 

OBVURT

„The Beginning” (Ep)

Brutal Mind 2021

Zanim przejdę do kwestii merytorycznych tej recenzji, niech mi wolno będzie wyrazić podziw i uznanie dla wioślarza (który zresztą pełni w zespole także funkcję gardłowego). Philippe Drouin (znany choćby z Unbreakable Hatred i Vitiated), bo o nim mowa, ponad wszystko ukochał sobie gitarę i techniczną odmianę Metalu Śmierci. Długo i z zapałem szlifował swe umiejętności, osiągnął poziom, który dla wielu gitarzystów był mokrym snem i wówczas uczestniczył w koszmarnym wypadku samochodowym, w wyniku którego ucierpiał bardzo mocno jego nadgarstek i z racji tego gra na jego ukochanej gitarze stała się niemożliwa. Nawet nie chcę myśleć, jak bardzo przeżywał taką diagnozę. Chłop nie użalał się jednak nad sobą, tylko kupił gitarę dla leworęcznych i zaczął ponownie żmudną naukę gry na swym instrumencie. Kurwa, stary, jesteś moim bogiem i kłaniam Ci się w pas. O tym, że Philippe zwyciężył i wymiata teraz okrutnie, nie muszę pisać, to rozumie się samo przez się, a poza tym świadczy o tym najlepiej pierwszy materiał Obvurt, czyli zespołu, który prócz Philippe’a tworzą także Olivier Pinard (Neuraxis, Vengeful, Cryptopsy, Cattle Decapitation, Akurion) i Samuel Santiago, który przewinął się m.in. przez składy takich zespołów, jak Beyond Creation, Loudblast, Gorod, Zubrowska, Vacuus, Black Crown Initiate, Agressor, czy Arkhon Infaustus. „The Beginning” to trochę ponad osiemnastominutowy pokaz znakomitego, niszczącego, Technicznego Brutal Death Metalu. Zaraz, gdy tylko wybrzmią ostatnie dźwięki klasycznego intro, atakowani jesteśmy lawiną masywnych, konkretnie pokręconych, gniotących potężnie bębnów, tłustymi, dudniącymi, postrzępionymi, kreślącymi matematyczne wręcz wzory liniami basu, mięsistymi, rozrywającymi w piździec, precyzyjnymi, zagęszczonymi, technicznymi, miażdżącymi riffami i agresywnymi, jadowitymi growlami o kilku odcieniach. Pojawiają się tu także nieco bardziej melodyjne akcenty, ale w żaden sposób nie rzutuje to na bezkompromisowość tego materiału. Elementy techniczne są wyśmienicie osadzone w każdym wałku i mają sens, więc nie jest to li, tylko zwykła masturbacja nad instrumentami, a płytka ta wymiata dzięki temu niemożebnie, oszałamia i w chuj poniewiera. Za brzmienie odpowiada tu Chris Donaldson, znany ze współpracy z Cryptopsy, więc sound tego materiału jest potężny, soczysty i brutalny, ale zarazem organiczny i przestrzenny, jednym słowem żre ta produkcja niesamowicie. Wyśmienity, techniczny Metal Śmierci, bez dwóch zdań. Mam tylko jedno zastrzeżenie. Dlaczego tak krótko? Ledwo człowiek się ogarnie przytłoczony lawiną tych doskonałych dźwięków, a tu już koniec. Cóż, ponoć lepszy niedosyt niż nadmiar. Zamawiam zatem obowiązkowo tę płytkę do swojej kolekcji i czekam z niecierpliwością na kolejne strzały z kanadyjskiego Quebec’ku.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz