„Ataraxia”
Northern Silence Productions 2021
O
ile mnie pamięć nie myli, na 29 października 2021 roku zapowiadana jest
premiera drugiego, pełnego krążka Słowackiego projektu Autumn Nostalgie, który
to, podobnie jak vinylowa wersja pierwszego ich album ukaże się pod skrzydłami
Północnej Ciszy. Ja miałem okazję zapoznać się już z tym materiałem, tak więc
teraz postaram się skreślić o nim parę słów, abyście wiedzieli, co w trawie
piszczy. „Ataraxia” zawiera mięciutką, gładką niczym pupcia niemowlaczka muzę z
jakimś tam klimatem. Zapomnijcie jednak o ciemności, mrocznych wibracjach,
ponurym feelingu, czy jakichkolwiek przejawach działania sił piekielnych.
Muzyczna wizja tego projektu to raczej dźwięki optymistyczne (czasami być może
nieco melancholijne i kontemplacyjne, ale to wszystko) stworzone z połączenia
lekuchno przymglonego Atmospheric Post-Black Metalu i Ambientu ukierunkowanego
raczej na jasną stronę mocy z delikatnym dotknięciem Blackgaze i Post-Rockowych
struktur o niemal popowym wydźwięku. Sporo tu melodii i subtelnych,
nastrojowych niuansów tworzonych przy pomocy gustownego parapetu i spokojnych,
akustycznych partii wiosła. Od czasu do czasu projekt zakręci w bardziej
psychodeliczną uliczkę, nostalgiczny pejzaż dźwiękowy, czy awangardowe
ścieżynki, czego efektem jest wykwit różnokolorowych pomysłów. Napotkamy tu
również przesterowane gitary, które swobodnie płyną w przestrzeń, rzeźbiąc
płynnie falujące, atmosferyczne tekstury dźwięków, i choć od strony technicznej
są wykonane elegancko i słychać, że rzeźbi je wioślarz, który wie, do czego
służy jego instrument, to ciężaru w nich jak na lekarstwo, albo jeszcze mniej.
Wokale artykułujące filozoficzne teksty w języku węgierskim posiadają pewne pokłady
agresji, dodają charakterystycznego smaczku i odrobinę pikanterii, jednak to
zdecydowanie zbyt mało, aby ożywić tę, jak dla mnie zbyt delikatną i usypiającą
na dłuższą metę produkcję. Ciekawie wypadają także Ambientowe harmonie, ale
niestety nie niosą ze sobą ani krztyny chłodu, mroku, ba choćby zmierzchu, czy
jakichkolwiek negatywnych wibracji. Brzmienie, podobnie, jak muzyka na tej
płycie jest selektywne i przestrzenne, ale ze świecą szukać w nich ognia, czy
mocy. Zbyt optymistyczne to dźwięki jak dla mnie i nie czuję tego klimatu, choć
od strony warsztatowej, czy kompozycyjno-aranżacyjnej nie mogę im nic zarzucić,
gdyż stoją na wysokim poziomie. Wszyscy klimaciarze być może znajdą tu coś dla
siebie, ja odpuszczam. Podsumuję to tak: jeżeli w długie jesienno-zimowe
wieczory pragniecie odnaleźć odrobinę słońca, to muzyka zawarta na „Ataraxia” Wam
je zapewni.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz