wtorek, 16 listopada 2021

Recenzja Dungeon Steel „Bloodlust”

 

Dungeon Steel

„Bloodlust”

Signal Rex 2021

W dzisiejszym odcinku podróży po świecie zapraszam was do Ekwadoru. To właśnie stąd pochodzą autorzy minilonga „Bloodlust” z sympatycznym wilkiem popijającym piwko na okładce. Tak samo jak nieskomplikowany sam obrazek, tak i muzyka zawarta na tym wydawnictwie jest stosunkowo prosta i nieodkrywcza. Ale ile sprawia radości... Otóż panowie zagrali nam sześć utworów staroszkolnego speed/thrash metalu żywcem wyjętego z lat osiemdziesiątych, zabarwionego lekko black metalowym feelingiem. Przede wszystkim już od pierwszych sekund następującego zaraz po  wprowadzaczu „Kommand Wolf” (to zapewne ten z okładki) za serducho mocno łapie brzmienie. Dudniąca jak odwrócone wiadro perka, zakurzone gitary i miluśko w tle pulsujący bas. Pałker napieprza w swój zestaw niczym Kermit z Muppetów a gitarzyści prześcigają się w szybkich, ostrych jak ciernie harmoniach, raz po raz racząc nas śmigającą na pełnej pizdzie solóweczką. Tempo mamy tu raczej szybkie, punkowe, a same kompozycje skrojone zostały sprawdzoną, nieco już postrzępioną miarą, bez udziwnień na siłę czy zabawy w oryginalność. Wyraźnie przebijają się na tym wydawnictwie echa Sodom, Destruction czy wczesnego Bathory i słychać, że zadanie domowe od tych nauczycieli zostało odrobione chętnie i z zaangażowaniem. Może i powiecie, że takich materiałów ostatnio wychodzi na pęczki, ale mnie akurat cieszy fakt, iż muzyka przy której dorastałem nadal na tak wielu wiernych kontynuatorów. Na ich tle Dungeon Steel wypada naprawdę solidnie i jeśli zdecydujecie się dać chłopakom te dwadzieścia minut by zaznajomić się z „Bloodlust”,  to zapewne nie będzie to przygoda jednorazowa, tylko puścicie sobie ten matex przynajmniej kilka razu pod rząd. Ja tak zrobiłem i nie żałuję ani sekundy.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz