Dungeon
Steel
„Bloodlust”
Signal
Rex 2021
W dzisiejszym odcinku podróży po świecie zapraszam
was do Ekwadoru. To właśnie stąd pochodzą autorzy minilonga „Bloodlust” z
sympatycznym wilkiem popijającym piwko na okładce. Tak samo jak
nieskomplikowany sam obrazek, tak i muzyka zawarta na tym wydawnictwie jest
stosunkowo prosta i nieodkrywcza. Ale ile sprawia radości... Otóż panowie
zagrali nam sześć utworów staroszkolnego speed/thrash metalu żywcem wyjętego z
lat osiemdziesiątych, zabarwionego lekko black metalowym feelingiem. Przede
wszystkim już od pierwszych sekund następującego zaraz po wprowadzaczu „Kommand Wolf” (to zapewne ten z
okładki) za serducho mocno łapie brzmienie. Dudniąca jak odwrócone wiadro
perka, zakurzone gitary i miluśko w tle pulsujący bas. Pałker napieprza w swój
zestaw niczym Kermit z Muppetów a gitarzyści prześcigają się w szybkich,
ostrych jak ciernie harmoniach, raz po raz racząc nas śmigającą na pełnej
pizdzie solóweczką. Tempo mamy tu raczej szybkie, punkowe, a same kompozycje
skrojone zostały sprawdzoną, nieco już postrzępioną miarą, bez udziwnień na
siłę czy zabawy w oryginalność. Wyraźnie przebijają się na tym wydawnictwie
echa Sodom, Destruction czy wczesnego Bathory i słychać, że zadanie domowe od
tych nauczycieli zostało odrobione chętnie i z zaangażowaniem. Może i powiecie,
że takich materiałów ostatnio wychodzi na pęczki, ale mnie akurat cieszy fakt,
iż muzyka przy której dorastałem nadal na tak wielu wiernych kontynuatorów. Na
ich tle Dungeon Steel wypada naprawdę solidnie i jeśli zdecydujecie się dać
chłopakom te dwadzieścia minut by zaznajomić się z „Bloodlust”, to zapewne nie będzie to przygoda
jednorazowa, tylko puścicie sobie ten matex przynajmniej kilka razu pod rząd.
Ja tak zrobiłem i nie żałuję ani sekundy.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz