wtorek, 2 listopada 2021

Recenzja EDENIC PAST „Red Amarcord”

 

EDENIC PAST

„Red Amarcord”

Sentient Ruin Laboratories 2021

Edenic Past to projekt stworzony przez trzech wirtuozów, a zarazem wizjonerów (a to nie zawsze idzie w parze) szeroko pojętej sceny metalowej. Tworzą go: Nicolas McMaster (Geryon, Krallice, Sallah, Turris Eburnea), Colin Marston (Gorguts, Encenathrakh, Krallice, Dysrhtthmia, Catatonic Effigy) i Paulo Henri Paguntalan (Miasmatic Necrosis, Encenathrakh, Copremesis, Artificial Brain), a zatem widzicie, że to nie byle jacy grajkowie, z pierwszej, lepszej łapanki, tylko muzycy, którzy doskonale wiedzą jak przyjebać w taki sposób, aby z mózgu nie było co zbierać, co udowadniają dobitnie na pierwszej, dużej płycie swego najnowszego (nowo)tworu zatytułowanej „Red Amarcord”. Panowie prezentują nam tu niespełna 30 minut zabójczego, odegranego z chirurgiczną precyzją, niszczącego w chuj, surrealistycznego, Technicznego Brutal Death Metalu z wysoce eksperymentalnym zacięciem. Ło Panie, to, co tu się kurwa wyprawia przechodzi momentami ludzkie pojęcie. Gęste beczki wywijają niesamowicie, kreśląc pokręcone struktury rytmiczne, zmieniając metrum, zawracając i lawirując płynnie w czasoprzestrzeni i choć są one zaprogramowane, to ich sound, skrupulatność ułożenia, dopracowanie szczegółów i przekonująco organiczny charakter sprawia, że miażdżą z okrutną siłą. Nie boję się stwierdzić, że to najlepsze bębny puszczone z trupa, jakie kiedykolwiek słyszałem. Sześciostrunowy bas pulsuje złowrogo, wgniata w podłoże, odbierając oddech, po czym rozrywa na strzępy chorymi, dysonansowymi akordami. Karkołomne, smoliste, popaprane okrutnie riffy sieją techniczny, atonalny  rozpierdol, a  jednocześnie hipnotyzują i zasysają słuchacza, niczym przepastna, czarna dziura, natomiast jeżeli chodzi o warstwę wokalną, to obcujemy tu z niskim, gardłowym, zaropiałym growlem przywodzącym w tej dziedzinie na myśl produkcje Demilich, Chthe’ilist, Artery Eruption, czy Artifical Brain. Brzmi ta płytka niesamowicie gęsto, mięsiście i brutalnie, ale zarazem wystarczająco selektywnie, aby w pełni cieszyć się tą inteligentną, zorganizowaną, cudownie bestialską, wirtuozerską rozpierduchą. Okrutnie sponiewierał mnie ten materiał, choć ze względu na poziom jego złożoności zdaje sobie sprawę, że nie każdy łyknie go bezproblemowo. Niemniej jednak uważam, że Edenic Past stworzyli bezdyskusyjnie płytę unikatową, ocierającą się momentami wręcz o geniusz i choćby z tego powodu wszyscy maniacy Metalu Śmierci powinni zapoznać się z tym materiałem. Jak dla mnie, wyśmienity, w chuj miażdżący krążek. Nie rozumiem tylko jednego. Dlaczego do chuja Wacława nikt nie wydał jeszcze tego materiału na CD? Możecie być jednak pewni, że jak do tego dojdzie, pierwszy ustawię się w kolejce po swoją kopię.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz