„Psychosomatika” (Ep)
Invictus Productions 2021
W
przypadku tegorocznej produkcji szkockiego zespołu, którą firmuje swą marką Invictus
Productions już sam jej tytuł, a także okładka niejako naprowadzają nas na
muzykę, jaką na niej usłyszymy. Psychosomatyka to bowiem dziedzina nauki
zajmująca się wpływem czynników psychicznych na stan zdrowia organizmu
człowieka. Myślę, że Lunar Mantra nieco zmodyfikowała tu główną doktrynę tej
nauki i eksploruje tu stan umysłu, w jakim znajduje się jednostka ludzka będąca
pod silnym wpływem czynników ezoterycznych i okultystycznych. Oczywiście to
tylko moja, być może nieco naciągana teoria, która może mijać się z rzeczywistością,
ale takie właśnie odniosłem wrażenie po przesłuchaniu „Psychosomatika”.
Przejdźmy zatem teraz do zawartości muzycznej tego materiału, a ta jest
wciągająca, intrygująca i konkretnie dryluje zwoje mózgowe. Szkockie trio
prezentuje nam tu bowiem niespełna 28 minut wyśmienitego, mistycznego,
tajemniczego, nawiedzonego Black Metalu o rytualnym szlifie. Wysoce transowa,
hipnotyzująca, przesiąknięta medytacyjnym charakterem i w pewnym sensie
halucynogenna to muzyka oparta na pokręconych nielicho, obrzędowych wręcz
bębnach o liturgicznym charakterze, ciężkich, rozrywających, złożonych
teksturach basu, gęstych, smolistych, dysonansowych, atonalnych harmoniach
riffów i jadowitych, bluźnierczych, ceremonialnych wokalach. Mnóstwo zawiłych,
rozbudowanych, lecz ukrytych dosyć głęboko atmosferycznych elementów wraz z
podstawową warstwą muzyczną tej produkcji tworzą podniosłą, enigmatyczną,
modlitewną aurę, która nadaje tym wałkom niemal oniryczną formę zacierającą granice
pomiędzy rzeczywistością a sennymi wizjami. Prawdziwym jednak ukoronowaniem tej
produkcji jest ostatni ze znajdujących się tu utworów będący w zasadzie jednym,
wielkim, wciągającym, psychoaktywnym Dark Ambientowym rytuałem przetaczającym
się po receptorach naszej świadomości. Niemal organoleptycznie odczuwamy tu
ciężkie opary wonnych, sakralnych kadzideł, które malują przed słuchaczem
rozmyte, nieskończenie mnogie, niekiedy groteskowe inkarnacje demonów
bytujących pomiędzy życiem a śmiercią,a drzemiących w każdym człowieku.Cholernie
dobry materiał, który na uwadze powinni mieć zwłaszcza fani Nightbringer,
Svartidauði, Dødsengel, czy Zhrine. Na pewno będę obserwował dalsze poczynania
szkockich mistyków, a tymczasem wracam zagłębić się ponownie w ten gęsty
gobelin mrocznych dźwięków tkany okultystycznymi nićmi, proszę więc nie
przerywać teraz pod żadnym pozorem mego transu. Dobranoc Państwu.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz