sobota, 13 listopada 2021

Recenzja KRYPTAN „Kryptan”

 

KRYPTAN

„Kryptan” (Ep)

Debemur Morti Productions 2021

Wydany w lipcu tego roku przez Debemur Morti Productions, debiutancki materiał szwedzkiego Kryptan, to naprawdę bardzo dobra rzecz. Jakże zresztą mogło być inaczej, skoro zespół ten tworzą muzycy z wieloletnim doświadczeniem, którzy rzępolili, bądź nadal rzępolą w takich aktach, jak Katatonia, October Tide, Uncanny, Moondark, Centinex, Demonical, czy Volturyon? Zdziwiłbym się straszliwie, gdyby ci ludzie zjebali swoją robotę. Na szczęście zdziwienia nie było, a cztery wałki, jakie znalazły się na „Kryptan”,przejechały się po mnie bardzo konkretnie, poniewierając dotkliwie. Nie ma na tej Ep’ce nic, czego już byśmy nie słyszeli. Szwedzka horda napierdala bowiem klasyczny, skandynawski Black Metal głęboko umocowany w latach 90-tych, w którym słychać echa Dark Funeral, Setherial, Naglfar, Dissection, Marduk, czy Emperor, ale wykonane jest to tak, że urywa łeb przy samej dupie. Grzmiące siarczyście beczki napierdalają bezlitośnie, gęsty, smolisty bas dudni złowrogo, zapewniając tej produkcji okrutne doły, jadowite, zimne, nasycone kąśliwymi melodiami, zagęszczone konkretnie riffy podparte świetnymi harmoniami wiją się w szaleńczym tańcu, pulsując bezbożnym, trupim lśnieniem, intensywne, bluźniercze, opętane, nienawistne wokale uwalniają całe masy wszelakiego plugastwa, a wspierający tę muzyczną nawałnicę klawisz buduje zawiesistą, mroczną, przerażającą, podniosłą atmosferę. Pomijając wszystkie względy techniczne (a te są oczywiście na odpowiednio wysokim poziomie), ten materiał jest niesamowicie witalny, żre totalnie, nie ma absolutnie posmaku starego, odgrzewanego dania i chce się wracać do niego raz za razem. Niewątpliwie duża w tym zasługa brzmienia tej produkcji. Jej sound jest bowiem soczysty i pełny, ale ma zarazem w sobie spore pokłady barbarzyńskiej surowości i jest zaskakująco przestrzenny i organiczny. W chuj podoba mi się to, co tu słyszę także dlatego, że prócz wszystkich wymienionych powyżej zalet, krążek ten posiada genialny, przepełniony ciemnością feeling, jakim mogliśmy cieszyć się na „Nord…” „In the Nightside Eclipse”, „Anthems to the Welkim at Dusk”, „Vittra” „Vobiscum Sathanas”, czy „Diabolis Interium”. Nie sądziłem, że jakiś materiał z takim graniem będzie mnie jeszcze w stanie ruszyć do tego stopnia. Szkoda, że to tylko niespełna 22 minuty. Nie ma jednak tego złego, co by nam nie wyszło, a wróble na wierzbie ćwierkają, że panowie przygotowują już swój pierwszy, pełny materiał. Mam zatem nadzieję, że mój głód takiej muzyki, obudzony przez jegomości z Kryptan, zostanie niebawem zaspokojony. Oby jak najszybciej. Czekam z niecierpliwością.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz