SPELL OF UNSEEING
„Weaving
Light & Shadow” (Mcd)
Northern
Silence Productions 2021
„Tkanie
Światła i Cienia” to materiał przeznaczony dla wszystkich, którzy, choć
odrobinkę tęsknią do pierwszych produkcji Mortiis, Fata Morgana, Vond, Neptune Towers,
Wongraven, Cintecele Diavolui, czy austriackiego Pazuzu. Taką bowiem twórczość,
kultywującą Old School Dungeon Synth znajdziemy na tym wydawnictwie, które swą premierę
miało 24 września 2021r. pod sztandarami Northern Silence Productions.
Amerykański projekt Spell of Unseeing, odpowiadający za tę płytkę, w którym
mistrzem ceremonii i za który jednocześnie całą winę ponosi niejaki Unlit Presence,
bardzo sprawnie porusza się po meandrach tego stylu, a jego muzyka przenosi nas
we wczesne lata 90-te, gdy swe triumfy święciły „And All Was Silent…”, „Ånden
Som Gjorde Opprør”, „Fjelltronen”, czy „Selvmord”, …ech, łza się kurwa w oku
kręci. Usłyszymy tu zatem tworzone za pomocą syntezatorów, tajemnicze, mroczne,
magiczne na swój sposób pejzaże dźwiękowe, które swobodnie i w doskonałej
harmonii płyną w przestrzeni, malując przed słuchaczem obrazy zapomnianych
krain, mistycznych światów i równoległych wymiarów, którymi władają istoty
oddające hołd ciemności i odprawiające starożytne, zakazane rytuały. Każdy
zresztą, kto zanurzy się w te dźwięki, ujrzy to, co będzie chciał. Jedni
zobaczą majestatyczne zamki na skałach sięgających pod niebo, inni pokryte
śniegiem lasy pełne niebezpiecznych, magicznych stworzeń, a jeszcze inny
zobaczą martwą naturę, nicość, jak okiem sięgnąć, lub wielką, parującą jeszcze
kupę gówna. Wszystko zależy, co zrozumiałe, od gustów i guścików indywidualnego
odbiorcy, a jak wiadomo, z gustami się nie dyskutuje. Dla mnie ta płytka była
niejako podróżą sentymentalną do czasów, gdy strasznie jarały mnie wydawnictwa
wymienionych tu na wstępie zespołów. Teraz ma optyka muzyczna uległa pewnym
przeobrażeniom i mutacjom, ale co pewien czas niezmiennie wracam do korzeni i
wciąż lubię zatopić się w takich dźwiękach, choćby po to, by liznąć nieco
odmiennych stanów świadomości, zresetować łepetynę i odpocząć chwilkę od
metalowego łomotu. Dlatego też sporo radochy zrobiła mi ta produkcja i uważam,
że to naprawdę dobry materiał, jeżeli chodzi o tradycyjnie podany Dungeon Synth
starej szkoły. Jeżeli zatem drogi czytelniku lubisz, podobnie jak ja, od czasu
do czasu odpłynąć wraz z muzyką w nieznane, przesłonięte mgłą tajemnicy,
odległe krainy, to ten krążek jest właśnie dla Ciebie, natomiast wszyscy twardo
stąpający po ziemi realiści mogą go sobie spokojnie
odpuścić, dzięki temu nie będą pierdolić bzdur i wkurwiać pozostałych.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz