Manticore / Kill
“Tongues of the Stillborn”
Blasphemous Art Rec. 2021
Dziś na rozkładówce mam kolejny kawałek wosku. Tym
razem od dwóch zaprawionych w bojach weteranów sceny śmierćmetalowej. Nie
sądzę, by ktokolwiek nie znał, przynajmniej częściowo, muzyki tworzonej przez
amerykański Manticore i szwedzki Kill. Oba zespoły obecne są bowiem na scenie
ponad dwie dekady i wielokrotnie udowadniały, iż do grona słabeuszy bynajmniej
nie należą. Gdyby jednak komuś tych dowodów było mało i miałby jakiekolwiek
wątpliwości, to szybki wpierdol w postaci „Tongues of the Stillborn” zaraz
ustawi go w szeregu. Strona A to circa osiem minut w postaci dwóch strzałów od
Manticore. Jankesi nie należą raczej do wybitnych strategów i nie bawią się w
deathmetalowe szachy, tylko od razu przystępują do otwartego ataku. Diabelskie
kanonady, bezlitosne harmonie mogące kojarzyć się choćby z Angelcorpse, pełne
jadu i nienawiści wokale zatruwające szatańskimi wersetami i nadnaturalnym
wkurwem, to właśnie to, czego możecie się tutaj spodziewać. Nawet w krótkich
zwolnieniach muzyka ta kipi gniewem i nie pozostawia cienia wątpliwości co do
uczuć, jakimi Amerykanie darzą pana mieszkającego na chmurce. Oczywiście utwory
te brzmią surowo i staroszkolnie a kiedy się kończą pozostawiają ogromny
niedosyt. Zwłaszcza że od ostatniej dużej płyty zespołu minęło już niemal
dziesięć lat, więc chyba czas najwyższy spiąć poślady i nagrać coś większego
niż tylko zajawka obecnej formy zespołu. Z drugiej strony lepsze to niż nic. A
jeśli już o drugiej stronie, to od Kill dostajemy tylko jeden utwór, choć
trwający mniej więcej tyle samo co obie piosenki Manticore. Stylistycznie ekipa
z zachodniej Szwecji stanowi bardzo udane uzupełnienie tego splitu. Co prawda
jest równie subtelna co zamorscy koledzy i też przeważnie robi w koło gnój i
rozpierduchę, jednak mamy tu ciut bardziej prymitywne brzmienie, za to jakby
kapkę więcej melodii. Oczywiście takiej opętanej przez wojnę i Szatana Ten
kilkuminutowy cios to idealna dawka, by doprowadzić krew do poziomu wrzenia i
pozostawić słuchacza z płonącymi czerwienią oczami. Wtedy nie pozostaje nic
innego jak tylko wrócić na pierwszą stronę i spuścić sobie szybki wpierdol raz
jeszcze. Bo „Tongues of the Stillborn” to wydawnictwo krótkie, ale bardzo
treściwe.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz