piątek, 12 listopada 2021

Recenzja Manticore / Kill “Tongues of the Stillborn”

 

Manticore / Kill

“Tongues of the Stillborn”

Blasphemous Art Rec. 2021

Dziś na rozkładówce mam kolejny kawałek wosku. Tym razem od dwóch zaprawionych w bojach weteranów sceny śmierćmetalowej. Nie sądzę, by ktokolwiek nie znał, przynajmniej częściowo, muzyki tworzonej przez amerykański Manticore i szwedzki Kill. Oba zespoły obecne są bowiem na scenie ponad dwie dekady i wielokrotnie udowadniały, iż do grona słabeuszy bynajmniej nie należą. Gdyby jednak komuś tych dowodów było mało i miałby jakiekolwiek wątpliwości, to szybki wpierdol w postaci „Tongues of the Stillborn” zaraz ustawi go w szeregu. Strona A to circa osiem minut w postaci dwóch strzałów od Manticore. Jankesi nie należą raczej do wybitnych strategów i nie bawią się w deathmetalowe szachy, tylko od razu przystępują do otwartego ataku. Diabelskie kanonady, bezlitosne harmonie mogące kojarzyć się choćby z Angelcorpse, pełne jadu i nienawiści wokale zatruwające szatańskimi wersetami i nadnaturalnym wkurwem, to właśnie to, czego możecie się tutaj spodziewać. Nawet w krótkich zwolnieniach muzyka ta kipi gniewem i nie pozostawia cienia wątpliwości co do uczuć, jakimi Amerykanie darzą pana mieszkającego na chmurce. Oczywiście utwory te brzmią surowo i staroszkolnie a kiedy się kończą pozostawiają ogromny niedosyt. Zwłaszcza że od ostatniej dużej płyty zespołu minęło już niemal dziesięć lat, więc chyba czas najwyższy spiąć poślady i nagrać coś większego niż tylko zajawka obecnej formy zespołu. Z drugiej strony lepsze to niż nic. A jeśli już o drugiej stronie, to od Kill dostajemy tylko jeden utwór, choć trwający mniej więcej tyle samo co obie piosenki Manticore. Stylistycznie ekipa z zachodniej Szwecji stanowi bardzo udane uzupełnienie tego splitu. Co prawda jest równie subtelna co zamorscy koledzy i też przeważnie robi w koło gnój i rozpierduchę, jednak mamy tu ciut bardziej prymitywne brzmienie, za to jakby kapkę więcej melodii. Oczywiście takiej opętanej przez wojnę i Szatana Ten kilkuminutowy cios to idealna dawka, by doprowadzić krew do poziomu wrzenia i pozostawić słuchacza z płonącymi czerwienią oczami. Wtedy nie pozostaje nic innego jak tylko wrócić na pierwszą stronę i spuścić sobie szybki wpierdol raz jeszcze. Bo „Tongues of the Stillborn” to wydawnictwo krótkie, ale bardzo treściwe.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz