SYLVAN AWE
„Transcend”
Northern Silence Productions 2021
Końcówka
października tego roku (a konkretnie 29 jego dzień), to czas, gdy za pośrednictwem
Northern Silence Productions swój drugi album przedstawił światu australijski
projekt Sylvan Awe. Nic wielkiego co prawda z tego nie wynika, gdyż gdyby ta
płyta się nie ukazała, świat nadal by istniał i byłby miejscem tak samo
pojebanym, jak zwykle. „Transcend” bowiem dupy nie urywa i nie wychyla się
ponad rzetelną, Black Metalową przeciętność, ubarwioną nieco mniej oczywistymi
zagrywkami (przynajmniej jak dla mnie). Muzyka, jaką tu słyszymy, zbudowana
jest w oparciu o klasyczne korzenie gatunku, czyli konkretnie bijące beczki,
zimne, chropowate riffy o sporej melodyjności i rasowy scream. Ten na wskroś
klasyczny rdzeń kompozycji wzbogaca się, w zależności od potrzeb, klimatycznymi
elementami, Post-Black Metalowymi strukturami z wykorzystaniem atonalnych
akordów, atmosferycznymi, lżejszymi, łatwiej przyswajalnymi pasażami
uciekającymi momentami w stronę muzyki progresywnej, gustownymi liniami
delikatnie kosmicznego parapetu, czy też melancholijnymi,
chłodnymi partiami tworzonymi przy pomocy rzeźbiącego melodyjnie wiosła. Napotkamy
tu również odrobinę rozwiązań motorycznych zahaczających delikatnie o folk i
niemal plemienne rytmy. Wszystko to dobrze współgra ze sobą, płytka stanowi
jedną, spójną całość, więc dobrze się jej słucha, lecz dźwięki te nie zapadają
jakoś specjalnie głęboko w pamięć i szybko ulatują spod pokrywki. Brzmienie ma
odpowiednią ilość przestrzeni, aby każdy instrument swobodnie się wyrażał, jest
zarazem dosyć surowe i ma w sobie sporą porcję jadu, jednak o jakichś ekstremalnych doznaniach nie ma tu mowy. No i
tak to właśnie jest z tym albumem, za dobry to krążek, aby nazwać go słabym, a
jednocześnie trochę za słaby, aby nazwać go dobrym. Jest po prostu zwyczajnie
przeciętny, a to wg mnie opcja najgorsza z możliwych, gdyż wydawnictwa
przeciętne najszybciej lądują na śmietniku metalowej historii i nikt nie
zawraca sobie nimi dupy. Znajdą się z pewnością zwolennicy tego krążka, którzy
za te słowa powiesiliby mnie zapewne na suchej gałęzi i wypatroszyli ku
przestrodze, jednak takie jest moje zdanie i nic go nie zmieni. Nie przekonuje
mnie drugi długograj Sylvan Awe. Może przy okazji trzeciego podejścia sytuacja
ulegnie poprawie? Przekonamy się o tym (albo i nie) za jakiś czas.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz