WINGLESS
„Nonconform”
Selfmadegod Records 2021
Gdy
przeczytałem newsa o tym, że czwarta, pełna płyta
Wingless ma ukazać się w barwach Selfmadegod Records, pomyślałem, że Karol
zwariował. Do tej pory zespół ten obracał się bowiem w klimatach mocnego, ale
nowoczesnego grania i bliżej niż dalej było mu raczej do sceny Melo-Death/Metalcore,
a to zdecydowanie nie moja bajka (choć od strony warsztatu nic tym muzykom
zarzucić nie mogłem). Nie wiem, co było tego przyczyną, ale na „Nonconform”
grupa grubą kreską odcięła pępowinę, łączącą ją z trzema pierwszymi albumami i
obrała zupełnie inny kierunek muzyczny, co mnie akurat zdecydowanie pasuje. Na
swym czwartym długograju krakowska formacja uderzyła w kierunku ciężkiego,
miażdżącego Doom/Death Metalu i choć nie nagrała może albumu totalnie
niszczącego obiekty, to jest to z pewnością kawał konkretnej muzy, która
potrafi solidnie sponiewierać. Nowy krążek Bezskrzydłych to 42 minuty muzy
opartej na intensywnych, potężnych, przytłaczających bębnach, tłustym,
gruchoczącym czaszki basie, mięsistych, rozrywających, smolistych riffach i
stosunkowo niskim, zaflegmionym niezgorzej, rasowym, gardłowym growlingu. Żrą
te dźwięki bardzo solidnie, gdyż masę własną mają naprawdę sporą i gniotą
bezlitośnie, a prócz tego przewijają się przez ten ołowiany dywan
zagęszczonych, śmiertelnych struktur bardziej melodyjne zagrywki z depresyjną,
mroczną aurą charakterystyczne dla klasycznego Doom Metalu i delikatnie
zakręcone, klimatyczne pasaże o hipnotyzującym szlifie. Do produkcji albumu też
nie można mieć zastrzeżeń. Brzmienie jest soczyste, mocne, ma odpowiednią moc,
ciężar i siłę rażenia, a przy tym jest selektywne i przestronne. Myślę, że
materiał ten może spodobać się fanom Swallow the Sun, Draconian, czy wczesnego
Paradise Lost, choć oczywiście trochę krakowiakom jeszcze brakuje do poziomu
wymienionych tu powyżej kapel. Dobra, rzetelna to płytka, ale niestety trochę
nierówna. Początek wgniata w glebę z siłą młota pneumatycznego, jednak, że się
tak wyrażę, im dalej w ten gęsty las, tym mniej trujących, zabójczych grzybów,
a tak mniej więcej od połowy krążek ten już nieco się ślimaczy i początkowe
napięcie opada. Osobiście życzyłbym sobie więcej takich wałków jak
„Imperceptide” lub „Separated from All Life”, a mniej kompozycji pokroju „When You’re
Short of Tears” (ale oczywiście to tylko moje subiektywne zdanie). Nie od razu
jednak nomen omen Kraków zbudowano i jeżeli tylko nie będzie to jednorazowa
fanaberia, a Winglessdalej będzie podążał drogą obraną na „Nonconform”, to być
może kolejna ich produkcja będzie już równą, w chuj miażdżącą propozycją. Jak
na razie jest obiecująco, a obrany przez nich kierunek jest zdecydowanie
słuszny. A zatem trzymam kciuki.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz