wtorek, 16 listopada 2021

Recenzja WINGLESS „Nonconform”

 

WINGLESS

„Nonconform”

Selfmadegod Records 2021

Gdy przeczytałem newsa o tym, że czwarta, pełna płyta Wingless ma ukazać się w barwach Selfmadegod Records, pomyślałem, że Karol zwariował. Do tej pory zespół ten obracał się bowiem w klimatach mocnego, ale nowoczesnego grania i bliżej niż dalej było mu raczej do sceny Melo-Death/Metalcore, a to zdecydowanie nie moja bajka (choć od strony warsztatu nic tym muzykom zarzucić nie mogłem). Nie wiem, co było tego przyczyną, ale na „Nonconform” grupa grubą kreską odcięła pępowinę, łączącą ją z trzema pierwszymi albumami i obrała zupełnie inny kierunek muzyczny, co mnie akurat zdecydowanie pasuje. Na swym czwartym długograju krakowska formacja uderzyła w kierunku ciężkiego, miażdżącego Doom/Death Metalu i choć nie nagrała może albumu totalnie niszczącego obiekty, to jest to z pewnością kawał konkretnej muzy, która potrafi solidnie sponiewierać. Nowy krążek Bezskrzydłych to 42 minuty muzy opartej na intensywnych, potężnych, przytłaczających bębnach, tłustym, gruchoczącym czaszki basie, mięsistych, rozrywających, smolistych riffach i stosunkowo niskim, zaflegmionym niezgorzej, rasowym, gardłowym growlingu. Żrą te dźwięki bardzo solidnie, gdyż masę własną mają naprawdę sporą i gniotą bezlitośnie, a prócz tego przewijają się przez ten ołowiany dywan zagęszczonych, śmiertelnych struktur bardziej melodyjne zagrywki z depresyjną, mroczną aurą charakterystyczne dla klasycznego Doom Metalu i delikatnie zakręcone, klimatyczne pasaże o hipnotyzującym szlifie. Do produkcji albumu też nie można mieć zastrzeżeń. Brzmienie jest soczyste, mocne, ma odpowiednią moc, ciężar i siłę rażenia, a przy tym jest selektywne i przestronne. Myślę, że materiał ten może spodobać się fanom Swallow the Sun, Draconian, czy wczesnego Paradise Lost, choć oczywiście trochę krakowiakom jeszcze brakuje do poziomu wymienionych tu powyżej kapel. Dobra, rzetelna to płytka, ale niestety trochę nierówna. Początek wgniata w glebę z siłą młota pneumatycznego, jednak, że się tak wyrażę, im dalej w ten gęsty las, tym mniej trujących, zabójczych grzybów, a tak mniej więcej od połowy krążek ten już nieco się ślimaczy i początkowe napięcie opada. Osobiście życzyłbym sobie więcej takich wałków jak „Imperceptide” lub „Separated from All Life”, a mniej kompozycji pokroju „When You’re Short of Tears” (ale oczywiście to tylko moje subiektywne zdanie). Nie od razu jednak nomen omen Kraków zbudowano i jeżeli tylko nie będzie to jednorazowa fanaberia, a Winglessdalej będzie podążał drogą obraną na „Nonconform”, to być może kolejna ich produkcja będzie już równą, w chuj miażdżącą propozycją. Jak na razie jest obiecująco, a obrany przez nich kierunek jest zdecydowanie słuszny. A zatem trzymam kciuki.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz