piątek, 5 listopada 2021

Recenzja ISGHERURD MORTH „Hellrduk”

 

ISGHERURD MORTH

„Hellrduk”

Repose Records 2021

Można zaryzykować stwierdzenie, że nie ma miejsca na ziemi, gdzie nie dotarła już metalowa zaraza (chyba że jest to jakieś Pierdziszewo Większe położone na zadupiu naszej planety). Jak się okazuje, nawet Syberia została nią zainfekowana, gdyż to właśnie stamtąd, a dokładnie z kraju Krasnojarskiego pochodzi Isgherurd Morth, który w marcu tego roku wydał swój pierwszy album długogrający nazwany „Hellrduk”. Zespół zaprezentował na nim nieco dziwny, ale ciekawy zarazem, niepokojący styl oparty na surowym, zimnym Black Metalu, który został poddany na tej płytce pokręconym modyfikacjom i obróbce przez inne gatunki muzyczne, przez co jego rejony są eksplorowane tu w nieco odmienny sposób. Rdzeniem tych kompozycji jest, jak już nadmieniłem skandynawski, Czarci Metal II fali gatunku. Wokół tej klasycznej podstawy wirują natomiast, asymilując się z nią jednocześnie ciężkie, przygniatające, duszne, Doom Metalowe tekstury, powykręcane solidnie, meandrujące, atonalne, dysonanse partie, nawiedzone, psychoaktywne tony z wpływem Prog-Rocka, czy też introspekcyjne, transowe faktury powstałe nierzadko pod wpływem Jazzu z lekkim dotknięciem Post-Metalu. Co ważne jednak, te międzygatunkowe wycieczki nie wpływają negatywnie na siłę rażenia tej płyty, to cały czas jest dosyć surowy, czarny rozpierdol. Beczki kręcą tu niezgorsze łamańce, ale przy tym napierdalają konkretnie i siarczyście, wyrazisty, bas poniewiera potwornie, odstawiając jednocześnie abstrakcyjne niekiedy figury, a jego techniczna gra doprawdy robi wrażenie, riffy także wywijają konkretnie i szyją dosyć gęsty i ciężki gobelin mrocznych, gitarowych ścieżek, a gwałtowne, jadowite wokale lokują się pomiędzy złowrogim, przeszywającym wrzaskiem, a niskim, przepastnym growlem. Dzieje się na tym krążku naprawdę sporo, lecz  aby to wszystko ogarnąć, trzeba usiąść na dupę i poświęcić tej płycie odpowiednią ilość czasu i atencji, gdyż w niektórych momentach jest to album brutalny i bezkompromisowy, w innych wyobcowany, hipnotyzujący i emanujący szaleństwem, ale zawsze stanowi on jednorodną, spójną, zwartą całość, bez jakiegokolwiek rozwarstwienia, czy konfliktu interesów. Chwilami kojarzy mi się ten album z dźwiękami tworzonymi przez Enslaved w początkach XXI wieku. Produkcja tej płytki jest dosyć tłusta, dynamiczna i selektywna, ale nacechowana jednocześnie pierwotną, lodowatą  surowością, więc ma to odpowiednie pierdnięcie, a zarazem odsłuch nie stwarza większych problemów. Nie wszystko mi tu pasuje, ale to bezapelacyjnie bardzo dobry, ciekawy i złożony album, z którym warto się zapoznać. Tak, czy siusiak będę obserwował dalsze poczynania Isgherurd Morth, gdyż muzyka tego projektu może w przyszłości ewoluować w ciekawe i nieoczywiste rejony.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz