ISGHERURD MORTH
„Hellrduk”
Repose Records 2021
Można
zaryzykować stwierdzenie, że nie ma miejsca na ziemi, gdzie nie dotarła już
metalowa zaraza (chyba że jest to jakieś Pierdziszewo Większe położone na
zadupiu naszej planety). Jak się okazuje, nawet Syberia została nią
zainfekowana, gdyż to właśnie stamtąd, a dokładnie z kraju Krasnojarskiego
pochodzi Isgherurd Morth, który w marcu tego roku wydał swój pierwszy album
długogrający nazwany „Hellrduk”. Zespół zaprezentował na nim nieco dziwny, ale
ciekawy zarazem, niepokojący styl oparty na surowym, zimnym Black Metalu, który
został poddany na tej płytce pokręconym modyfikacjom i obróbce przez inne
gatunki muzyczne, przez co jego rejony są eksplorowane tu w nieco odmienny
sposób. Rdzeniem tych kompozycji jest, jak już nadmieniłem skandynawski, Czarci
Metal II fali gatunku. Wokół tej klasycznej podstawy wirują natomiast,
asymilując się z nią jednocześnie ciężkie, przygniatające, duszne, Doom
Metalowe tekstury, powykręcane solidnie, meandrujące, atonalne, dysonanse
partie, nawiedzone, psychoaktywne tony z wpływem Prog-Rocka, czy też
introspekcyjne, transowe faktury powstałe nierzadko pod wpływem Jazzu z lekkim
dotknięciem Post-Metalu. Co ważne jednak, te
międzygatunkowe wycieczki nie wpływają negatywnie na siłę rażenia tej płyty, to
cały czas jest dosyć surowy, czarny rozpierdol. Beczki kręcą tu niezgorsze
łamańce, ale przy tym napierdalają konkretnie i siarczyście, wyrazisty, bas poniewiera
potwornie, odstawiając jednocześnie abstrakcyjne niekiedy figury, a jego
techniczna gra doprawdy robi wrażenie, riffy także wywijają konkretnie i szyją
dosyć gęsty i ciężki gobelin mrocznych, gitarowych ścieżek, a gwałtowne,
jadowite wokale lokują się pomiędzy złowrogim, przeszywającym wrzaskiem, a
niskim, przepastnym growlem. Dzieje się na tym krążku naprawdę sporo, lecz aby to wszystko ogarnąć, trzeba usiąść na dupę
i poświęcić tej płycie odpowiednią ilość czasu i atencji, gdyż w niektórych
momentach jest to album brutalny i bezkompromisowy, w innych wyobcowany,
hipnotyzujący i emanujący szaleństwem, ale zawsze stanowi on jednorodną,
spójną, zwartą całość, bez jakiegokolwiek rozwarstwienia, czy konfliktu
interesów. Chwilami kojarzy mi się ten album z dźwiękami tworzonymi przez
Enslaved w początkach XXI wieku. Produkcja tej płytki jest dosyć tłusta,
dynamiczna i selektywna, ale nacechowana jednocześnie pierwotną, lodowatą surowością, więc ma to odpowiednie pierdnięcie,
a zarazem odsłuch nie stwarza większych problemów. Nie wszystko mi tu pasuje,
ale to bezapelacyjnie bardzo dobry, ciekawy i złożony album, z którym warto się
zapoznać. Tak, czy siusiak będę obserwował dalsze poczynania Isgherurd Morth,
gdyż muzyka tego projektu może w przyszłości ewoluować w ciekawe i nieoczywiste
rejony.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz