niedziela, 31 października 2021

Recenzja Plebeian Grandstand „Rien ne Suffit”

 

Plebeian Grandstand

„Rien ne Suffit”

Debemur Morti 2021

O kurwa! Żadne inne słowa nie przychodzą mi do głowy gdy włączam płytę kompletnie nieznanego mi zespołu i już pierwsze dźwięki niszczą mi szare komórki intensywniej i szybciej niż wóda. Niby jestem zdaniem niektórych mocno ograniczony muzycznie, ale tego typu awangardę akurat uwielbiam. Dlatego poddaje się bez znieczulenia lobotomii, której egzekutorem jest Plebeian Grandstand. Jeżeli uważacie, że wizjonerstwo we francuskim black metalu kończy się na Blut Aus Nord czy Deathspell Omega, to jeszcze nie wszystko słyszeliście. Dziesięć utworów na „Rien Ne Siffit” to mieszanka wspomnianego gatunku z chorymi wizjami spod znaku noise, mathcore a nawet dark ambient. Poza pokręconymi dysonansami, raz bujającymi spokojnie niczym usypiający dźwięk morskich fal, po chwili wybuchającymi pojawiającym się znikąd huraganem, mnóstwo tu szaleńczych blastów, ciężkiej elektroniki, popierdolonych dźwięków i dziwacznych łamańców, a momentami wręcz otępiającej kakofonii. Muzyka Plebeian Grandstand, mimo iż nie pozbawiona wyciszających, niemal mistycznych elementów jest pulsującą kulą dźwięku, zniewalającą i hipnotyzującą siłą, czystą niszczącą energią. Jest również niezwykle niepokojąca, wywołująca skrajnie negatywne uczucia. Nic na tym albumie nie jest banalne czy oczywiste. Sporo tu zaskakujących rozwiązań, jak choćby teatralne oklaski pojawiające się pod koniec „Angle Mort” czy też ambientowo-noise’owy, autentycznie przerażający „Nous en Sommes la”. Zresztą co ja pierdolę, tu każdy utwór czymś zaskakuje i kryje w sobie wiele niespodzianek. Wokale… To, że są francuskojęzyczne to mało istotny szczegół, choć fakt, iż nic z nich nie rozumiem dodatkowo potęguje moją niepewność i poczucia braku bezpieczeństwa. Rzadko kiedy spotykam się bowiem z tak szczerym i przepełnionym pasją sposobem ekspresji. Można wręcz chwilami odnieść wrażenie, że temu człowiekowi podczas sesji nagraniowej zrobiono coś złego. Aby tworzyć tego rodzaju dźwięki trzeba mieć chyba trochę nierówno pod kopułą. Jakakolwiek by to jednak nie była choroba, jej objawy są tak fascynujące, że ja też jej chcę. Słucham czwartej płyty Francuzów na pętli z otwartą gębą i czuję jak przerabia mi zwoje mózgowe na krwawą miazgę, niczym stara, niezawodna, manualna maszynka babci do mięsa. Jeśli szukacie muzyki nieoczywistej, przepełnionej schizofrenią, niełatwej w odbiorze, wymagającej i oryginalnej, to koniecznie sięgnijcie po „Rien ne Suffit”. Ten materiał pojebie wam w głowie. Dla mnie Plebeian Grandstand” to jedno z największych odkryć tego roku.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz