poniedziałek, 11 października 2021

Recenzja WESENWILLE „II: A Material God”

 

WESENWILLE

„II: A Material God”

Les Acteursde I’Ombre Productions 2021

W przypadku drugiego krążka holenderskiego duetu Wesenwille mocno zaintrygował mnie wyśmienity, sugestywny, przepełniony urbanistycznym mrokiem, przytłaczający obraz, jaki stanowi front-cover tej płyty. Z zaciekawieniem zabrałem się zatem za konsumpcję muzycznej zawartości tego albumu i choć nie do końca tego się spodziewałem, gdyż widząc okładkę, oczekiwałem grania zdecydowanie bardziej zatopionego w zimnym, odhumanizowanym industrialu, to otrzymałem strawę bardzo smaczną i treściwą, choć nie tak pikantną, jakbym sobie tego życzył. Obcujemy tu bowiem z satysfakcjonującym, dosyć gęstym, dynamicznym, nieco neurotycznym Black Metalem, który może się podobać, choć mnie osobiście na kolana nie rzucił. Sporo tu jadowitych, siarczystych partii opartych na zimnych, surowych riffach, soczyście napierdalających bębnach, rozrywającym, tłustym basie i agresywnych, ponurych wokalizach. Nie brakuje tu również bardziej technicznego riffowania, ukierunkowanego w stronę Death Metalowych produkcji, pokręconych, chorych dysonansów, wykalkulowanych na chłodno, celowo chaotycznych wzorów perkusyjnych, dystopijnych, przepełnionych melancholią, hipnotyzujących niezgorzej, klimatycznych linii melodyjnych, czy klaustrofobicznej aury tworzonej min przy pomocy samplowanych, proroczych tekstów z filmu „THX 1138” George’a Lucasa z 1971 roku i lepkich, nasyconych ciemnością, otulających słuchacza, ambientowych przejść, które doskonale wypełniają przestrzenie i luki powstałe pomiędzy rzeźbionymi przez gitary, haftowanymi pokręconym ściegiem, ozdobnymiakcentami. Jak już wcześniej napisałem, na kolana przed tą płytką nie padłem, ale muszę przyznać uczciwie, że album ten potrafi konkretnie dojebać i przeorać zwoje mózgowe, jeżeli poświęcimy mu należyty czas i atencję, gdyż pod powierzchnią głównego nurtu kryje się tu sporo mrocznych meandrów wypełnionych różnorakimi smaczkami. Materiałem tym powinni się z pewnością zainteresować wszyscy, którym bliska jest twórczość Deathspell Omega, Svartidaudi i w pewnym stopniu Blut Aus Nord, choć słychać tu także pewne naleciałości Emperor, Nidingr, Drottnar i w niewielkim stopniu także Zyklon. Tak więc podsumowując: początkowo album ten nie pokazuje wszystkich swoich atutów, ale im dalej w las, tym więcej grzybów, więc z każdą minutą robi się ciekawiej, a w dodatku nie wszystko jest tak oczywiste, jak się początkowo wydaje. Naprawdę dobra robota. Płyta, której z pewnością warto posłuchać, a jeżeli zdecydujecie się na zakup fizycznej kopii, to nie będą to stracone pieniądze.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz