Hyperdontia
“Hideous Entity”
Dark Descent Records (2021)
Chyba należę do tej mniejszości fanów metalu
śmierci, dla których debiutancki wypust duńskiej Hyperdontii był nie mniej ni
więcej poprawnym wydawnictwem, kolejnym krążkiem z olschoolowym metalem
śmierci, niosącym niespecjalnie wiele nowego lub czegoś od siebie. Gdy
zobaczyłem paskudną okładkę najnowszego pełniaka moje obawy co do zawartości
muzycznej wzrosły. Ok, wiem, że nie ocenia się płyty po okładce, ale jednak
niejednokrotnie w przypadku tego gatunku to się sprawdza. Czy tak też jest w
tym przypadku? Nie, ale bardzo daleki jestem od zachwytów. Już promujący utwór
zwiastował to, że grupa pójdzie w deathmetalowe piosenki, pełne solówek,
wyraźne, oparte na akordach riffy, pewną prostotę formy bliższą temu, co grano
przed blisko 30 laty. I nie miał bym nic przeciwko temu, gdyby efekt finalny
był lepszy. Nie, żeby „Hideous Entity” było złe, czy słabe, ale finalnie mam
wrażenie, że jest mało angażujące. Duńczycy grają ten typ death metalu, który
niestety wymaga dynamiki, dramaturgii, jakiegoś urozmaicenia, czegoś co by
sprawiało, że całość nie zlewa się w jedną masę. A niestety się zlewa. Biegłość
instrumentalna nie jest tu podparta jakością partii gitarowych. Solówki są, ale
w pamięć niespecjalnie zapadają (może poza „Lacerated And Burning”), podobnie
jak riffy – jakieś wybijanie rytmu jest, ale mam trochę wrażenie, że jest to
takie generyczne, randomowe, bez myśli przewodniej. Jednorodny, burczący wokal
również nie dynamizuje i nie urozmaica tej muzyki, tak samo jak i praca sekcji
– sporadycznie wybijający się na pierwszy plan bas niestety to za mało,
żeby usłyszeć w tej muzyce błysk. Żeby
zobrazować lepiej problem tego wydawnictwa przytoczę przykład tegorocznego
krążka Turków z Diabolizer (wydanego w barwach Everlasting Spew Records),
którzy grają na papierze ten sam typ death metalu, oparty o riffy, solówki,
dynamiczny, mocny, drapieżny, a który doskonale oddał to o co w tego typu
graniu chodzi. Na drugim pełniaku Hyperdontii mi tego brakuje niemalże w każdym
aspekcie, brakuje tu wystarczającej jakości. Nie mogę powiedzieć, że jestem
rozczarowany „Hideous Entity”, bo nie miałem specjalnych oczekiwać w stosunku
do tego wydawnictwa, ale muszę przyznać, że dla mnie jest to wydawnictwo
zbyteczne i nawet w kontekście najnowszych, tegorocznych wydawnictw ich krajan z
Deiquisitor, Phrenelith czy Sulphurous wypada po prostu mało ciekawie.
Harlequin
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz