środa, 20 października 2021

Recenzja Hyperdontia “Hideous Entity”

 

Hyperdontia

“Hideous Entity”

Dark Descent Records (2021)

Chyba należę do tej mniejszości fanów metalu śmierci, dla których debiutancki wypust duńskiej Hyperdontii był nie mniej ni więcej poprawnym wydawnictwem, kolejnym krążkiem z olschoolowym metalem śmierci, niosącym niespecjalnie wiele nowego lub czegoś od siebie. Gdy zobaczyłem paskudną okładkę najnowszego pełniaka moje obawy co do zawartości muzycznej wzrosły. Ok, wiem, że nie ocenia się płyty po okładce, ale jednak niejednokrotnie w przypadku tego gatunku to się sprawdza. Czy tak też jest w tym przypadku? Nie, ale bardzo daleki jestem od zachwytów. Już promujący utwór zwiastował to, że grupa pójdzie w deathmetalowe piosenki, pełne solówek, wyraźne, oparte na akordach riffy, pewną prostotę formy bliższą temu, co grano przed blisko 30 laty. I nie miał bym nic przeciwko temu, gdyby efekt finalny był lepszy. Nie, żeby „Hideous Entity” było złe, czy słabe, ale finalnie mam wrażenie, że jest mało angażujące. Duńczycy grają ten typ death metalu, który niestety wymaga dynamiki, dramaturgii, jakiegoś urozmaicenia, czegoś co by sprawiało, że całość nie zlewa się w jedną masę. A niestety się zlewa. Biegłość instrumentalna nie jest tu podparta jakością partii gitarowych. Solówki są, ale w pamięć niespecjalnie zapadają (może poza „Lacerated And Burning”), podobnie jak riffy – jakieś wybijanie rytmu jest, ale mam trochę wrażenie, że jest to takie generyczne, randomowe, bez myśli przewodniej. Jednorodny, burczący wokal również nie dynamizuje i nie urozmaica tej muzyki, tak samo jak i praca sekcji – sporadycznie wybijający się na pierwszy plan bas niestety to za mało, żeby  usłyszeć w tej muzyce błysk. Żeby zobrazować lepiej problem tego wydawnictwa przytoczę przykład tegorocznego krążka Turków z Diabolizer (wydanego w barwach Everlasting Spew Records), którzy grają na papierze ten sam typ death metalu, oparty o riffy, solówki, dynamiczny, mocny, drapieżny, a który doskonale oddał to o co w tego typu graniu chodzi. Na drugim pełniaku Hyperdontii mi tego brakuje niemalże w każdym aspekcie, brakuje tu wystarczającej jakości. Nie mogę powiedzieć, że jestem rozczarowany „Hideous Entity”, bo nie miałem specjalnych oczekiwać w stosunku do tego wydawnictwa, ale muszę przyznać, że dla mnie jest to wydawnictwo zbyteczne i nawet w kontekście najnowszych, tegorocznych wydawnictw ich krajan z Deiquisitor, Phrenelith czy Sulphurous wypada po prostu mało ciekawie.

 

                                                                                                                      Harlequin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz