środa, 13 października 2021

Recenzja THE SOMBRE „Into the Beckoning Wilderness”

 

THE SOMBRE

„Into the Beckoning Wilderness” (Re-Issue)

Chaos Records 2021

The Sombre to jeden z projektów muzycznych, za które odpowiada Maurice de Jong, czyli jegomość, który tworzy, lub współtworzy tyle zespołów, że wypisanie ich wszystkich zajęłoby tu pewnie kilkanaście ładnych akapitów, więc podaruję sobie tę wyliczankę,  wspominając tylko te bardziej znane. Tak więc będą to: Pyriphlegethon, Golden Ashes, ObscuringVeil, Cloak of Altering, Hagetisse, Coffin Lurker, Dodenbezweerder, Gnaw Their Tongues, czy Grand Celestial Nightmare. Główną przyczyną tej recenzji nie jest jednak ilość zespołów, przez które przewija się Maurice, a wznowienie przez Chaos Records pierwszego, pełnego materiału The Sombre, który pierwotnie ukazał się w 2019 roku w barwach Kapmes Records jako limitowany do 50 kopii digipak cd-r. Jak mniemam, pierwsze bicie zapewne wyprzedało się już jakiś czas temu, a poza tym „Into the Beckoning Wilderness”, to materiał na tyle dobry, iż zasługiwał, aby ktoś wreszcie profesjonalnie wtłoczył go na srebrny krążek. Nie jest to, może coś, co urywa głowę przy samej dupie, ale dźwięki zawarte na tym krążku, to bardzo solidne, rzetelne, ciężkie, Doom Metalowe granie zakorzenione naprawdę głęboko w połowie lat 90-tych ubiegłego wieku. Usłyszymy tu zatem gniotące konkretnie, walcowate, tłuste bębny, grube, łamiące kości, masywne linie basu, smoliste, przeciągane tekstury riffów oparte na głębokich, miażdżących w chuj akordach i niski, ziemisty, grobowy growling. Tę tradycyjną podstawę programową, jaką prezentuje Ponury na swym pierwszym albumie, uzupełniają delikatne linie klawisza, melancholijne partie skrzypiec, oraz odrobina czystych wokali, co podkręca żałobną, posępną atmosferę emanującą z tej płytki. Przewijają się tu także, co zrozumiałe, niespieszne, melancholijne, cmentarne melodie o przygnębiającym wydźwięku, jednak mimo to „Into…” to cały czas potężna, przygniatająca gęstością Doom Metalowa produkcja, którą można ustawić w jednym rzędzie z pierwszymi krążkami My Dying Bride, Paradise Lost, czy Anathema, tyle że propozycja The Sombre jest jak dla mnie troszkę bardziej monotonna, dlatego też, jak już wcześniej wspominałem, uważam, że to konkretny, porządny, szczery i kompetentny album, ale do wymienionych tu ikon tego stylu małe co nieco mu brakuje. Dla bezgranicznie zakochanych w Doom Metalu nie będzie to jednak specjalną przeszkodą i z pewnością otoczą oni ten materiał należnym mu szacunkiem i uznaniem, gdyż to w gruncie rzeczy krążek naprawdę rasowy i gdyby ukazał się w latach 90-tych, mógłby być teraz jednym z klasyków gatunku.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz