PROFECI
„Aporia”
Godz ov
War Productions 2021
Przy
okazji wydanego pod koniec września tego roku, drugiego, pełnego krążka
poznańskiego Profeci powinienem ponownie zajebać wykład o tym, jaka to mocna,
kreatywna, oryginalna i wyśmienita jest obecnie scena Black Metalowa w Polsce.
Nie będę jednak tego robił, gdyż każdy już doskonale zdaje sobie z tego sprawę,
a jeżeli ktoś twierdzi inaczej, to albo jest głuchy, albo
też jest totalnym ignorantem zapatrzonym w czubek własnego nosa i wypiera
fakty. Nie o tym ja tu jednak chciałem dwa słowa, tylko o nowej płytce
wielkopolskiego zespołu, a zatem do rzeczy. „Aporia”, bo tak tytułuje się ten
materiał, to niespełna 41 minut specyficznego, zimnego, filozoficznego z lekka,
nihilistycznego Black Metalu o ponurym wydźwięku. Od strony instrumentalnej
krążek ten wypełniają stosunkowo proste, ale ciekawie ułożone, grubo ciosane,
siejące niezłą rozpierduchę bębny, uderzające niekiedy w rytualne wręcz tony,
tłuste, wyraziste linie basu, który rwie skórę pasami i nie stroni momentami od
bardziej pokręconych struktur, oraz surowe, emanujące chłodem, jadowite,
chropowate, ale zawierające zarazem pewne pokłady klimatycznych,
melancholijnych melodii riffy, a wszystko to spinają doskonałe, pełne pasji, zaciekłe,
agresywne, wyraźne, rezonujące momentami głęboko, ale zarazem przepełnione
bólem, goryczą i mizantropią, niepokojące wokale, plujące w słuchacza
przemyślanymi, niemal poetyckimi, lecz zarazem bluźnierczymi lirykami w języku
polskim. Ów dynamiczny, ekspansywny, ciężki rdzeń tego materiału wzbogacono
odrobiną instrumentalnych miniatur, zniekształconymi celowo, rozmytymi ambientowymi
pasażami, psychodelicznymi akcentami, czy lodowatym dotknięciem wypaczonych
złowrogo, industrialnych tekstur, dzięki czemu krążek ten posiada genialną,
przesyconą ciemnością, pesymistyczną, przygnębiającą atmosferę, która płynnie
lawiruje pomiędzy eterycznymi, mglistymi oparami zwątpienia i rezygnacji a
eksplodującymi furią, mrocznymi, wściekłymi, rozrywającymi duszę na strzępy,
diabolicznymi wibracjami. Równie wyśmienite, co muzyka jest także brzmienie
tego albumu. Dźwięk jest tłusty, soczysty i organiczny, ale zarazem surowy i
nieco ziarnisty, dzięki czemu siła oddziaływania tej płytki jest wręcz
porażająca. Zaprawdę powiadam Wam, okrutnie tyra łepetyną ta produkcja i
bynajmniej nie wprowadza w euforyczny nastrój radości z życia. Wyśmienity,
kreatywny, imponujący krążek. Kolejna, czarna perełka na przebogatej, polskiej
scenie Czarciego grania.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz